"1. Pytanie zawarte w tytule wydaje się coraz bardziej na czasie szczególnie w świetle rozstrzygnięcia Sadu Okręgowego w Szczecinie, który stanął po stronie klienta banku, zadłużonego we franku szwajcarskim.

Otóż wspomniany sąd uznał, że bank rażąco naruszył interesy kredytobiorcy wystawiając bankowy tytuł egzekucyjny z tytułu niespłaconego kredytu z uwzględnieniem kursu franka do złotego z dnia przewalutowania czyli dnia wystawienia bte.

Taki zabieg rachunkowy banku spowodował, że kredytobiorca ma do spłacenia ok. 150 tys. zł więcej ze względu na różnicę pomiędzy kursem franka w dniu udzielania kredytu, a kursem tej waluty w dniu wystawienia bte.

I właśnie tę kwotę ponad nominalną wartość kredytu w złotych w dniu jego udzielenia, sąd zakwestionował, uderzając w podstawową zasadę w umowach kredytowych opiewających na waluty zagraniczne jednocześnie uznając te operacje za zabieg księgowy, a nie faktyczny (tego rodzaju kredyty opiewające na waluty zagraniczne były najczęściej udzielane w złotych i spłacane w złotych).

Wprawdzie rozstrzygnięcie dotyczy konkretnego indywidualnego przypadku i nie jest prawomocne (bank zapewne odwoła się do sądu apelacyjnego) ale jest to swoiste światełko w tunelu dla wielu „frankowiczów”, którzy znaleźli się w krytycznej sytuacji ze względu na postępującą dewaluację złotego w stosunku do głównych walut zagranicznych w tym szwajcarskiego franka.

2. Przypomnijmy tylko, że w ostatnich miesiącach sytuacja posiadaczy kredytów zdenominowanych we frankach staje się coraz bardziej niewesoła, bo frank cały czas się umacnia (cena za franka na rynku walutowym wynosi około 3,5 zł).

Pod koniec maja tego roku (a więc w sytuacji nie tak mocnego franka jak obecnie), KNF opublikował dane dotyczące mieszkaniowych kredytów hipotecznych z których wynika, że jest ich blisko 1,8 miliona, przy czym tych w walutach obcych aż 700 tysięcy.

Jeszcze gorzej wygląda ich struktura, otóż wartość 1,1 mln kredytów złotowych wynosi blisko 162 mld zł, natomiast wartość 0,7 mln kredytów walutowych wynosi blisko 170 mld zł.

Wśród kredytów walutowych dominują kredyty we frankach jest ich ponad 560 tysięcy, a ich wartość sięga kwoty 136 mld zł (sięgała pod koniec maja po kursie niewiele ponad 3 zł za jednego franka).

3. Jak wynika z tego raportu coraz bardziej pogarsza się także relacja pomiędzy wartością kredytów hipotecznych, a wartością nieruchomości (mieszkań), które zostały za nie nabyte i które teraz są ich zabezpieczeniem.

Według KNF blisko 200 tysięcy kredytów hipotecznych ma większą wartość niż nieruchomości, które je zabezpieczają, przy czym zdecydowana większość z nich to kredyty frankowe.

Kredyty na blisko 80 mld zł przekraczają wartość nabytych za nie nieruchomości od 100 do 120%, a kredyty na kolejne 40 mld zł przekraczają wartość nabytych za nie nieruchomości ponad 120%.

4. Umacniający się frank powoduje, że mimo spłat dokonywanych przez kredytobiorców, powiększa wartość kredytu pozostającego do spłaty, co więcej powiększa się także różnica pomiędzy kwotą kredytu, a wartością kupionego za niego mieszkania.

W najgorszej sytuacji są kredytobiorcy, którzy pożyczali we frankach w latach 2007-2008, kiedy jego kurs wynosił od 2 do 2,5 zł i takich kredytobiorców jest ponad 240 tysięcy.

To właśnie w tych przypadkach raty kredytu spłacane obecnie stanowią blisko 130-140% tych początkowych i to w tych przypadkach jest coraz więcej problemów z ich spłatą i to blisko 40 tysięcy spośród nich uważa się za zagrożone.

5. Ostateczne rozstrzygnięcie sadu apelacyjnego „w sprawie szczecińskiej” spowoduje zapewne lawinę pozwów „frankowiczów” i w takiej sytuacji Komisja Nadzoru Finansowego powinna się zastanowić jakie podjąć decyzje szczególnie w stosunku do banków Polsce, które mają najwięcej kredytów walutowych.

Przypomnę tylko, że na początku stycznia tego roku ukazały się informacje KNF, że gdyby nastąpiło przewalutowanie kredytów frankowych na złote po kursie z 30 czerwca 2013 roku (frank był wtedy wobec złotego słabszy niż obecnie), starty banków wyniosłyby aż 44,4 mld zł, przy czym dla banków które udzieliły tych kredytów niewiele, wyniosłyby one od kilkudziesięciu do kilkuset milionów, a dla tych które mają ich w portfelu więcej już szłyby w miliardy ( największa strata 7 mld zł).

Stwarzałoby to konieczność dokapitalizowania tych banków kwotą co najmniej 12,7 mld zł (przy minimalnym współczynniku wypłacalności  na poziomie 8%) i aż 24,2 mld zł przy 12% współczynniku wypłacalności jakiego żąda KNF.

Czy banki, które mogą mieć takie straty są w dalszym ciągu bezpieczne i jaką politykę przyjmie w stosunku do nich w najbliższym czasie KNF, miedzy innymi czy pozwoli na wypłatę dywidend od zysków, które za chwilę mogą być startami idącymi w miliardy złotych?"


Źródło: http://kuzmiuk.blog.onet.pl/