Wielokrotnie już zwracaliśmy uwagę na to, że wielka emigracja islamska w Europie to tykająca bomba. Muzułmanie praktycznie nie integrują się z lokalnymi społeczeństwami, ale tworzą własne enklawy. Pal licho jeśli zamykaliby się w niektórych dzielnicach, ale coraz częściej słychać, że Islamiści mają zamiar wyjść poza nie i narzucać innym swój sposób życia.
Niestety coraz częściej dochodzi do tego, że biali mieszkańcy zachodniej Europy są zastraszani i boją się reagować w jakikolwiek sposób na coraz bardziej panoszących się muzułmanów. W niektórych niemieckich, francuskich i brytyjskich miastach spotyka się nawet patrole islamistów strzegących prawa szariatu. Ludzie ci uważają, że prawo lokalne ich nie obowiązuje, ponieważ nie pochodzi od boga.
Na dodatek Europejczykom wmówiono, że nie wolno krytykować Islamistów. Co więcej politycy, na przykład brytyjscy, przymilają się do muzułmanów podkreślając jak wielkimi są przyjacielami Islamu. Pojawiają się nawet głosy, aby podczas koronacji nowego brytyjskiego monarchy wprowadzić nie tylko czytanie fragmentów Biblii, ale i Koranu. Wszechobecna cenzura zwana dla niepoznaki "polityczną poprawnością" robi swoje i nikt nie próbuje się temu przeciwstawiać obawiając się oskarżeń o rasizm.
Taka postawa doprowadziła do tego, że Islam dosłownie rozpanoszył się na całym kontynencie i trwa cichy podbój Europy, który na dodatek jest finansowany z podatków nas wszystkich. Lewactwo wymyśliło sobie, że chrześcijańskiego ducha Europy trzeba rozwodnić w Islamie. Trzeba przyznać, że udało im się to doskonale, bo kościoły pustoszeją, a rośnie tylko liczba meczetów i przybyszy z państw islamskich, którzy za nasze pieniądze płodzą się na potęgę dokładnie odwrotnie do gnuśniejących Europejczyków.
Skutkiem tego obserwujemy powolny podbój Starego Kontynentu. Ta konkwista jest bardzo skuteczna i za kilkanaście lat będzie już po Europie. Jeśli lewactwo myśli, że sprowadzenie tutaj Islamistów spowoduje, że międzynarodówka komunistyczna w końcu zwycięży, to niech ci "myśliciele" pomyślą jeszcze raz. Rekonkwista w Hiszpanii trwała ponad 600 lat i nie ma powodu sądzić, że teraz będzie inaczej.
Nawet jeśli Islamiści zniszczą Chrześcijaństwo to nie oznacza, że zapanuje w końcu tak ukochany przez włodarzy Unii komunizm. Atak na superlewackie czasopismo Charlie Hebdo pokazuje wyraźnie, że Islamiści idą po lewaków i nienawidzą ich jeszcze bardziej niż normalnych mieszkańców Europy.
Od dawna było wiadomo, że przyjdzie taki czas gdy pojawi się nowy Mahdi, który będzie uznawany przez Islamistów we wszystkich krajach. Kimś takim może być na przykład samozwańczy Kalif al Bagdadi. Wezwanie do światowego dżihadu, którego niedawno byliśmy świadkami, musi skutkować uruchomieniem zakamuflowanych ekstremistów, którzy na rozkaz chętnie zginą mamieni opowiastkami o czekających na nich w raju dziewicach.
W najbliższych tygodniach przekonamy się, czy europejskie służby specjalne zdołają opanować sytuację, czy też jest ona już nie do opanowania a celem może być każda stolica w UE. Obecnie mówi się, że następne zamachy są nieuniknione i dojdzie do nich w Rzymie, Londynie i w Berlinie, czyli wszędzie tam gdzie wpływy Islamistów rosną z każdym dniem.
Otwarte pozostaje pytanie, czy pojawi się jakiś nowożytny Jan III Sobieski, który zada ostateczny cios islamskiej nawałnicy. Niestety nie widać nikogo takiego na horyzoncie. Pozostaje tylko czekać i być przygotowanym do odparcia ekspansji Islamu w Europie Wschodniej. Na zachodzie sprawa jest już raczej przesądzona i należy pytać nie czy, ale kiedy dojdzie do wielkiej wojny religijnej.
Źródło: zmianynaziemi.pl