Informując nas o aktualnej sytuacji w krajach walczących z epidemią Eboli, mainstreamowe media opierają się głównie na oświadczeniach Światowej Organizacji Zdrowia (ang. World Health Organization, w skrócie: WHO) i Centrum Zwalczania i Zapobiegania Chorób (amerykańska agencja rządowa, ang. Centers of Disease Control and Prevention, w skrócie: CDC). A zatem, pracę tych instytucji powinny cechować nade wszystko rzetelność i uczciwość. Moim zdaniem, niestety, tak nie jest. Mój główny zarzut to zawyżanie przez WHO danych dotyczących ilości osób zarażonych Ebolą i zmarłych w wyniku tego zarażenia. Można by nawet zacząć podejrzewać, że wcale nie mamy do czynienia z epidemią. W przetłumaczonym poniżej artykule pojawiają się kolejne kwestie. Po pierwsze, WHO rozpowszechnia nieprawdziwą informację, że wirus Ebola jest bardziej śmiercionośny niż to wynika z zebranych przez nią danych. Przypomnijcie sobie: jaki procent (według mediów) osób zarażonych wirusem Ebola umiera: 60%? 70%? 80%? 90%? Zebrane przez WHO dane wskazują na mniejszą śmiercionośność tego patogenu. Ale dlaczego WHO kłamie w tej kwestii? Druga sprawa: WHO, podobnie jak CDC, z tylko sobie znanych powodów, nie propaguje stosowania tanich środków (m.in. dożylnych substancji wzmacniających), które mogłyby pomóc pacjentom zarażonym Ebolą. Zamiast tego twierdzą, że należy czekać na leki i szczepionki opracowywane przez koncerny farmaceutyczne. A w między czasie ludzie umierają… Po trzecie: świat przeznaczył już miliony dolarów na walkę z Ebolą, jednakże Sierra Leone nie otrzymało z tej puli nawet 1 dolara na budowę ośrodków opieki zdrowotnej dla chorych. Dlaczego nikt z dziennikarzy nie spyta: czy wszystkie pieniądze na walkę z Ebolą musi pochłaniać przemysł farmaceutyczny?
--- ------ ------ ------ ------ ------ ------ ------ ------ ------ ------ ------ ------ ------ ------ ------ ------ ------ ------ ------ ----- ------- --
Epidemia Eboli – szerzenie strachu dla zysku?
Jest kilka rzeczy, o których nie możemy już dłużej milczeć. Musimy o nich powiedzieć, a Wy przekażcie to dalej. Media z mainstreamu nie mówią nam prawdy o tym, co dzieje się w Zachodniej Afryce. Stąd, nie po raz pierwszy, za pomocą naszej strony, portali społecznościowych i milionów osób, z którymi się przez nie komunikujemy (w tym rosnącą grupę mieszkańców Zachodniej Afryki), przekazujemy Wam kluczowe informacje na temat epidemii Eboli, o których prawdopodobnie nie usłyszycie z mainstreamowych mediów.
Oto sześć najważniejszych punktów, o których media albo nie informują w wystarczającym zakresie albo przekazują błędne informacje:
1. W przeciwieństwie do tego, co mówi WHO, zarażenie się Ebolą wcale nie oznacza prawdopodobnej, nawet w 70%, śmierci. W rzeczywistości, z oficjalnych danych WHO i CDC wynika, że w przypadku Sierra Leone ryzyko zgonu w wyniku zarażenia się Ebolą wynosi 20% – 25%. Dane z tego kraju mogą być zaniżone, ponieważ, być może, nie wszystkie zgony są zgłaszane. Jednakże, dla stwierdzenia przykładowo śmiertelności na poziomie 50%, trzeba by było założyć, że na 2 zgony 1 nie jest zgłaszany. W zeszłym miesiącu na konferencji prasowej dla dziennikarzy, dr Bruce Aylward, asystent doktora generalnego WHO, poinformował, że śmiertelność wśród zarażonych wirusem Ebola wynosi 70%, i jest niemalże identyczna we wszystkich 3 najbardziej dotkniętych epidemią krajach: Liberii, Gwinei i Sierra Leone. Jednakże, patrząc przykładowo na ostatnie dane WHO (z 21.11.2014, zamieszczone w tabeli poniżej), śmiertelność we wszystkich przypadkach (potwierdzonych, prawdopodobnych i podejrzewanych) wynosiła: 59%, 42% i 20%, odpowiednio dla: Gwinei, Liberii i Sierra Leone. Analizując tylko potwierdzone przypadki, otrzyma się wyniki na podobnych poziomach.
Zarażenie wirusem Ebola | Ilość zarażonych | Ilość zgonów | Śmiertelność | |
Gwinea | Potwierdzone | 1745 | 998 | 57% |
Prawdopodobne | 216 | 216 | 100% | |
Podejrzewane | 86 | 0 | 0% | |
Łącznie | 2047 | 1214 | 59% | |
Liberia | Potwierdzone | 2669 | * | * |
Prawdopodobne | 1750 | * | * | |
Podejrzewane | 2663 | * | * | |
Łącznie | 7082 | 2963 | 42% | |
Sierra Leone | Potwierdzone | 5152 | 1058 | 21% |
Prawdopodobne | 79 | 174 (?) | 220% (?) | |
Podejrzewane | 959 | 35 | 4% | |
Łącznie | 6190 | 1267 | 20% | |
SUMA | 15319 | 5444 | 36% |
Załączam takie same tabele sporządzone przeze mnie na podstawie kilku raportów WHO, zaczynając od pierwszego, a kończąc na ostatnim zamieszczonym na ich stronie. Nie sporządziłam tabel dla wszystkich raportów, ale dla raportów z okresów dwutygodniowych. Zwróćcie uwagę, że w żadnym z tych raportów, ani razu, w żadnym z krajów Zachodniej Afryki śmiertelność nie przekroczyła 70%, Dane zaznaczone na czerwono wynikają z błędów w raportach przekazanych do WHO.
Dane z raportów WHO
2. Istnieją ogromne różnice w poziomach śmiertelności krajów Zachodniej Afryki ogarniętych epidemią Eboli. Z wyżej przedstawionej tabeli wynika, że w Sierra Leone znacznie większy procent ludzi powraca do zdrowia niż w pozostałych dwóch krajach. Przyczyn tej sytuacji może być wiele:
- raporty z Sierra Leone mogą być mniej dokładne;
- jest to ostatni kraj, do którego wirus Ebola dotarł i jego działanie może być tu osłabione;
- istnieją różnice w odpowiedzi układu odpornościowego zarażonych, związane z ich stanem zdrowia, odżywiania i poziomu nawodnienia.
Całkiem możliwe, że ta dużo lepsza sytuacja w Sierra Leone jest wypadkową kilku czynników. Co z niej wynika? A mianowicie fakt, że poprzez wzmocnienie układu odpornościowego mieszkańców Afryki zwiększa się szansę chorych na powrót do zdrowia. Niestety, „wzmacnianie organizmu żywiciela wirusa” nie widnieje w zakresie terminów używanych przez instytucje międzynarodowe zajmujące się epidemią Eboli. Jak dotąd, usiłowały one przede wszystkim: albo przerwać cykl zarażania, albo uśmiercić lub wynaleźć szczepionkę przeciw patogenowi.
3. Z dostępnych danych wynika, że ryzyko śmierci z powodu malarii jest od 200 do 1200 razy większe, niż w przypadku Eboli. W oparciu o dane opublikowane w czasopiśmie The Lancet, w Tabeli 2 zestawiono ryzyko śmierci w wyniku zachorowania na malarię i na Ebolę. (Interesujące jest to, że ryzyko śmierci z powodu Eboli jest znacznie większe, tj. 4- i 8-krotnie, w Liberii niż w Gwinei czy Sierra Leone.) Zainteresowanie instytucji służb zdrowia malarią, najgroźniejszą chorobą zakaźną w Afryce, jest znikome. Naszym zdaniem wynika to z braku jakichkolwiek perspektyw na wynalezienie na nią skutecznego lekarstwa. Za to na Ebolę mamy już całą grupę dobrze zapowiadających się szczepionek, leków antywirusowych i produktów krwiopochodnych.
Ryzyko śmierci | Gwinea | Liberia | Sierra Leone |
z powodu Eboli | 0,1/1000 | 0,85/1000 | 0,2/1000 |
z powodu malarii | 122/1000 | 158/1000 | 152/1000 |
Krotność ryzyka wystąpienia śmierci z powodu malarii w porównaniu z Ebolą |
1110-krotne | 186-krotne | 690-krotne |
5. Wytyczne WHO zabijają ludzi. Wytyczne WHO dla ośrodków zdrowia i sposobu leczenia pacjentów zarażonych Ebolą proponują, aby unikać podawania dożylnego substancji wzmacniających, chociaż odwodnienie, spowodowane potencjalnie śmiertelną utratą płynów, jest jedną z cech charakterystycznych dla tej choroby. Pracownicy medyczni w ośrodku w Hastings, na obrzeżach Freetown, stwierdzili, że po podaniu dożylnym płynów, antybiotyków i multiwitamin, ilość osób, którzy pokonali chorobę wywołaną wirusem Ebola, zwiększyła się o 20%.
6. To nieprawda, że jedynym rozwiązaniem jest czekanie na szczepionki i leki przeciwwirusowe, ponieważ tylko one mogą ratować życie zarażonych. WHO utrzymuje, że na dzień dzisiejszy nie ma żadnych dostępnych skutecznych środków na Ebolę. Z drugiej strony, Tulip Mazumdar, światowy korespondent w dziedzinie zdrowia dla BBC w Conakry, Sierra Leone, powiedział wczoraj: „Na dzień dzisiejszy, lekarze mogą leczyć jedynie objawy Eboli, podając pacjentom środki przeciwbólowe i utrzymując ich nawodnienie na odpowiednim poziomie,w nadzieji, że ci okażą się wystarczająco silni, by sami zwalczyć wirusa.”
Według WHO farmaceuci aktualnie opracowują: dwie szczepionki, dwa leki przeciwwirusowe i dwa produkty krwiopochodne. Przypuszczamy, że powinniśmy na nie czekać z otwartymi ramionami.
Z ostatnich informacji z Sierra Leone wynika, że istnieje szansa, iż leczenie dożylne wraz z doustnym przyjmowaniem składników odżywczych, może poprawić statystyki w walce z Ebolą. Doświadczenie dr Sesay’a w ośrodku w Hastings już je poprawiło: o 20%. Ilu jeszcze ludzi można ocalić przy pomocy środków dostępnych od ręki, od lat znanych w medycynie integracyjnej i czynnościowej?
Pod banderą przedsięwzięcia: International Sanitation Response on Ebola (w skrócie: ISRE), kierowanego przez zespół wiodących lekarzy medycyny integracyjnej, organizacja ANH zobowiązała się wesprzeć służbę zdrowia w Sierra Leone w poprawie ich statystyk w walce z Ebolą. Krytycznym czynnikiem są tu fundusze potrzebne na budowę ośrodków zdrowia i poprawę jakości opieki zdrowotnej (szczególnie przy braku jakiegokolwiek wsparcia z agencji pomocowych czy dotacji z zachodnich kampanii „na rzecz walki z Ebolą”).
Znów się powtarzamy, ale: szanse na to, by choć niewielką część z pieniędzy przeznaczonych na walkę z Ebolą kierować na wzmacnianie układu odpornościowego mieszkańców Afryki, są mizerne. Stąd, w ramach ISRE, zamierzamy samodzielnie, w miarę szybko, zdobyć fundusze. Na początek chcemy zebrać 250 000 dolarów. Potrzebujemy pieniędzy na zakup i dostawę wyposażenia, testów laboratoryjnych, odzieży ochronnej, komunikację, transport i logistykę. Jeśli ktokolwiek: osoba prywatna, organizacja czy firma, chciałaby nam pomóc, prosimy o kontakt z Sophie Middletown, pod adresem: lub wsparcie projektu ISRE online, (gdzie w polu ‚Note to Seller’ proszę wpisać ‚ISRE’).
Poza wyżej opisanymi sześcioma punktami, moglibyśmy wymienić jeszcze wiele innych. Nie my pierwsi jednak taką listę stworzyliśmy; zrobił to już m.in. dziennikarz Jon Rapporport, ale skupił się on na innych kwestiach.
Nie mam wątpliwości, że Ebola – przy całym bólu i cierpieniu, który zadaje społecznościom w Zachodniej Afryce – stała się politycznym i psychologicznym narzędziem wykorzystywanym przez osoby trzecie. Wydaje się, że celem tych, którzy kontrolują międzynarodowe wsparcie dla walki z Ebolą, jest utrzymanie zależności Zachodniej Afryki od krajów zachodnich i ich rozwiązań. Jest to nowy sposób na rozszerzenie kontroli zachodnich rządów, agencji pomocowych i transatlantyckich korporacji, którą już raz przećwiczono – po podziale Afryki w 19tym wieku (na szczęście, wiele państw z tego kontynentu odzyskało wolność w latach 60tych).
Ale to nie musi tak wyglądać. Jednak stając się ofiarami manipulacji stajemy się częścią problemu, a nie rozwiązania.
Każdy z nas musi rozważyć, czy może, lub nawet powinien, pomóc. I jeśli tak, to musi określić, na czym ta pomoc miąłaby polegać. Ja wierzę, że projekt ISRE może dużo zmienić. Dlatego tak bardzo się z nim związałem. A Ty, wchodzisz w to?"
Źródło: Alexjones.pl