Mariusz Kocuj złożył w sobotę zawiadomienia na komendzie warszawskiej policji o zaginięciu premier Ewy Kopacz. W zawiadomieniu napisano, iż premier ostatni raz była widziana „24 grudnia 2014 r. w okolicach Kancelarii Premiera przy Al. Ujazdowskich w Warszawie”.
Policja przyjęła zawiadomienie i wypisała stosowne dokumenty dotyczące m.in uzasadnienia podejrzenia o zaginięciu.
– Dokładnie opisaliśmy nasz niepokój związany z zaginięciem, dodając, że tylko zaginiona może doprowadzić do wyjaśnienia naszego sporu z jej podwładnym – relacjonuje lekarz.
Według Kocuja, policjanci bardzo profesjonalnie podeszli do tematu.
– Pytali czy sprawdzaliśmy w szpitalach, może została do któregoś przyjęta. Zgodnie z prawdą odpowiedzieliśmy, że na pewno nie była w żadnym szpitalu, nie tylko w Warszawie ale i w całej Polsce – opowiada.
Według relacji lekarza, policjanci zorientowali się w sytuacji dopiero przy ankiecie dotyczącej wyglądu i pracy zaginionej. – Kiedy podałem, że ostatnio pełnioną funkcją jest funkcja Premiera RP na komisariacie zapadła konsternacja. Po kwadransie przyszedł wyższy rangą oficer i wyjaśniliśmy sytuację – mówi dr Kocuj. – Potwierdził przyjęcie zawiadomienia i poinformował nas, że po sprawdzeniu może nas zapewnić, że poszukiwana Ewa Kopacz nie zaginęła, niestety nie może podać nam adresu jej pobytu – kończy opowieść M. Kocuj.
Źródło: pikio.pl