Najemnicy.
W trakcie likwidacji kotła bardzo dużo się mówiło o obecności zagranicznych najemników. Miało ich tam być kilka tysięcy,w tym "Polacy i Murzyni". Standardowo już nie udało się żadnego dostać do niewoli, a chleb przysłany być może w ramach "modnej"swego czasu humanitarki dla ukraińskij ochotników ma być bezsprzecznym dowodem na ich obecność- tutaj słyszałem nawet, że armia polska połączyła się z ukraińską. Jak popatrzeć z boku to obie strony robią dokładnie to samo: wszędzie widzą "kogoś". Ukraińcy nieustannie mówią o tysiącach ciągle napływających żołnierzy wysłanych przez Federację Rosyjską, natomiast powstańcy wszędzie widzą najemników. Wygląda to tak, że nikomu nie przychodzi na myśl, że może po drugiej stronie też są jacyć ochotnicy. Może działa tutaj mechanizm wyolbrzymiania sił przeciwnika. Zawsze wtedy można powiedzieć, że "dalibyśmy radę,ale tam byli Polacy/Rosjanie" i już wszystko jasne,tylko czy najemnicy/żołnierze Federacji są kuloodporni? Czasem mozna odnieść wrażenie, że toczy się wojna właśnie pomiędzy tymi najemnikami, a żołnierzami FR- wojna duchów.
Także za Debalcewem słyszę, że było dużo najemników.Pytam,więc co to znaczy dużo i czy mieli przy sobie jakieś dowody wypłat, czy jak? Standardowa odpowiedz:"no byli tam byli,ale pod Pieskami to ich było bardzo dużo". Dalej się okazuje, że znaleziono setki paszportów Polaków i Czechów. Liczba pokazanych światu: zero. Moja rozmówczyni nie potrafi odpowiedzieć na pytanie dlaczego ciągle się mówi, a nigdy nie udowadnia niczego.
Bylismy u chłopaków tydzień temu- śmiali się, że przywiedliśmy spokój, bo jak my jesteśmy to nikt ich pozycji, widocznych jak na dłoni, nie ostrzeliwuje.Pokazywali nam ślady po uderzeniach mozdzierza-wszechobecne. Pomimo zawieszenia broni niemal każdego dnia są pod ogniem. Kilka budynków na pustym stepie-cel idealny. Sytuację tłumaczy pełniący obowiązki kapitana "Jałta": jeżeli ostrzeliwują nas z mozdzierzy, przeważnie są to mozdzierze, to można być pewnym, że gdzieś tam u nich krąży OBWE. Liczą na to, że odpowiemy i będą mogli pokazać świeże dowody misji obserwacyjnej. Do nas OBWE nie przyjeżdza, a informowaliśmy ich o sytuacji. Zaraz po waszym ostatnim przyjezdzie znów zagrzmiały mozdzierze wroga- chłopaki wam pokażą gdzie- straciliśmy człowieka, a 4 jest rannych.
Pocisk uderzył blisko chłopaków, bardzo blisko. Na tym miejscu siedziałem wcześniej i piłem paskudną kawę.Za tym ogrodzeniem kilka metrów dalej Andruszka uczył mnie strzelać, teraz już nikogo niczego nie nauczy-odłamek trafił go w głowę.
"Jałta" mówi, że mają zakaz odpowiadania na ogień,tymczasem żołnierze są wściekli z tego powodu:
"Jesteśmy tu jak kamikadze, jak kaczki na strzelnicy i nie mozna nam odpowiedzieć, bo jest zawieszenie broni. Jakie zawieszenie broni?!"-opowiada Kirgiz, ochotnik z Królewca. "Krasaw" z Bułgarii cieszy się, że będzie chwila spokoju i faktycznie przez dwa dni nie słychać żadnego "nieszkoleniowego" wystrzału.
Dwa dni spędziliśmy z chłopakami, patrole, zadania taktyczne, litry wypitej herbaty i ćwiczenia. Rozłóż karabin,wyczyść, złóż, rozładuj magazynek, załaduj i tak w kółko. Kiedy w walce coś się "zatnie" trzeba szybko wykonać podobną serię.Mam się tego nauczyć, żeby robić to automatycznie- więc rozkładam, składam.... Pozycja strzelecka, uszkodzony bark przeszkadza w oddawaniu celnych trafień.Andruszka pokazał jak "przyblokować" rękę- o to chodziło. Nad stepem zachodzi słońce, trzy grupy do wymarszu, zachować odstęp, zachować ciszę.
Pamiętać o poległych.
http://tragediadonbasu.net/za-debalcewem/