Dlaczego zginął generał Sławomir Petelicki? Dziennikarskie śledztwo „Najwyższego CZASU!”.
– Zobaczysz jaka będzie awantura za niedługo, jak to opublikujemy – tak powiedział wiosną 2012 roku generał Sławomir Petelicki do swojego przyjaciela Romualda Szeremietiewa, byłego wiceministra obrony. Obaj politycy spotkali się na kawie, jak czynili to regularnie od wielu lat. W trakcie tej rozmowy Petelicki zapowiadał, że niebawem opublikuje coś, co wstrząśnie opinią publiczną w Polsce.
Nie powiedział, o co chodzi. W podobnie tajemniczy sposób w ostatnich tygodniach życia Petelicki rozmawiał z kilkoma innymi swoimi bliskimi znajomymi. Mówił, że już niedługo wydarzy się coś, co wstrząsie sceną polityczną. Szczegółów nie chciał ujawnić żadnemu ze swoich rozmówców. Wszyscy mieli je poznać „za jakiś czas”. Tak się nie stało. 16 czerwca 2012 roku, tuż przed ważnym dla Polski meczem z Czechami (rozgrywanym w ramach Euro 2012), na czołówki mediów trafiła informacja, że Petelicki popełnił samobójstwo, strzelając sobie w głowę w garażu podziemnym pod blokiem przy ulicy Tagore’a na warszawskim Mokotowie, w którym mieszkał razem z rodziną.
Mecz polskiej reprezentacji okazał się wydarzeniem skutecznie odciągającym uwagę opinii publicznej od śmierci generała. W gorącej atmosferze turnieju piłkarskiego, kończącego się roku szkolnego i wakacji zainteresowanie społeczne tajemniczą śmiercią twórcy GROM-u było znikome.
Zaskakująca opinia
Prokuratura Okręgowa w Warszawie umorzyła śledztwo, przyjmując, że generał popełnił samobójstwo i nie ma śladów prowadzących do osób trzecich. Powodem decyzji o odebraniu sobie życia miała być depresja wynikająca z problemów biznesowych, rodzinnych i finansowych. To dlatego właśnie – zdaniem stołecznych śledczych – feralnego dnia generał zabrał ze sobą do garażu pistolet Heckler & Koch i postanowił strzelić sobie w skroń. Biegły, który sporządzał analizę psychologiczną na potrzeby prokuratorskiego śledztwa, napisał, że denat miał „osobowość perfekcjonisty”, która polega na tym, że nie okazuje się emocji, bo jest to uważane za nieprofesjonalne. W ten właśnie sposób biegły wytłumaczył to, że nikt z krewnych i znajomych twórcy GROM-u nie zauważył u niego żadnych objawów typowych dla osoby planującej popełnić samobójstwo.
W ciągu ostatnich trzech lat dziennikarz „NCz!” rozmawiał z kilkunastoma osobami, które miały kontakt z generałem w ostatnich dniach i tygodniach jego życia. Nikt nie zauważył żadnych podejrzanych oznak w jego zachowaniu. – Po raz ostatni spotkaliśmy się z generałem na premierze w Teatrze Wielkim, kilkanaście dni przed jego śmiercią – wspomina Jan Pietrzak, twórca kabaretu „Pod Egidą”, wieloletni znajomy Petelickiego – Pytał, kiedy gramy kabaret, bo chciałby przyjść. Mieliśmy się jeszcze spotkać ponownie. Był w bardzo dobrym nastroju. Pietrzak, który od początku mówi, że nie wierzy w wersję o samobójstwie, wspomina, że nie zauważył żadnych oznak depresji u swojego rozmówcy. Czy to możliwe zresztą, aby doświadczony oficer wywiadu i szef jednostki specjalnej nagle popadł w depresję? – W czasach PRL do służby w wywiadzie przyjmowano osoby przede wszystkim silne psychicznie – mówi płk Henryk Bosak, emerytowany oficer wywiadu PRL.
Po odejściu z wywiadu Petelicki wziął udział w słynnej operacji o kryptonimie „Ewakuacja”. polegającej na wywiezieniu z Iraku sześciu agentów CIA (o tej akcji Władysław Pasikowski nakręcił film „Operacja Samum”). Później zaczął tworzyć elitarną jednostkę wojskową GROM, która przeprowadziła szereg akcji specjalnych w różnych zakątkach świata. Czy człowiek z takim bagażem doświadczeń mógł nagle się załamać psychicznie i odebrać sobie życie? Bardzo wątpliwe. Tym bardziej że w pierwszych chwilach w informację o samobójstwie nie uwierzył generał Gromosław Czempiński – przyjaciel Petelickiego i również były oficer wywiadu (był do 1996 roku szefem Urzędu Ochrony Państwa). Pytany przez dziennikarzy Czempiński twierdził, że „nie wierzy w samobójstwo Sławka”. Dopiero później Czempiński zmienił zdanie (nie wiadomo pod czyim wpływem) i stwierdził, że nie ma podstaw, by kwestionować ustalenia prokuratury.
Petelicki cieszył się udanym życiem rodzinnym. W ostatnich dniach życia wykupił drogą wycieczkę zagraniczną dla siebie i żony. Czy tak zachowuje się człowiek pogrążony w depresji?
Tajemnica jednego wystrzału
Mówił, że jeśli gdzieś go dopadną, to tylko w garażu.
Wersja prokuratury ma same słabe punkty. Generał miał do siebie strzelić w tym miejscu, gdzie akurat nie sięgają kamery monitoringu. Kamera uchwyciła jedynie powiększającą się plamę krwi na podłodze. Żadna z kamer nie zapisywała dźwięku, więc nie wiadomo, czy padł tylko jeden strzał, czy więcej. Pracownicy ochrony również nie byli pewni, czy słyszeli jeden wystrzał, czy dwa. Z ekspertyzy balistycznej i z sekcji zwłok wynika, że przyczyną śmierci był postrzał w skroń z bliskiej odległości, a na ciele denata nie było śladów walki, które musiałyby powstać, gdyby Petelicki bronił się przed atakiem. Dodatkowo na dłoniach generała zabezpieczono mikroślady pochodzące od strzału – to dowód, że strzał nastąpił z bliskiej odległości. Rzecz w tym, że wszystkie te dowody nie wykluczają, że strzał mogła oddać z bliskiej odległości osoba trzecia, która później wymknęła się z garażu w taki sposób, żeby nie zostać zarejestrowana przez kamery (co nie dziwi w przypadku profesjonalnego zabójcy).
Łatwo podważyć można również główny argument przemawiający – zdaniem prokuratury – za wersją o samobójstwie. Chodzi o fakt, że feralnego dnia generał zabrał ze sobą do garażu pistolet, co, według warszawskich śledczych, świadczy o tym, że zamierzał odebrać sobie życie. W trakcie dziennikarskiego śledztwa dotarłem do współpracowników generała, którzy tłumaczą to zupełnie inaczej. – Sławek od pewnego czasu zawsze zabierał ze sobą broń, gdy schodził do garażu – powiedział mi jeden z jego zaufanych ludzi. – Mówił, że jeśli gdzieś go dopadną, to tylko w garażu.
Mój rozmówca zaznacza, że gdyby ktoś chciał dostać się do mieszkania generała, musiałby zostać nagrany przez kamerę monitoringu. Tymczasem w garażu było kilka miejsc, gdzie kamery nie sięgały. Twórca GROM-u, który o tym wiedział, mówił swoim współpracownikom, że jeśli zostanie zaatakowany, to tylko w garażu. Tą relację potwierdziło mi niezależnie kilku ludzi, którzy mieli bliski kontakt (biznesowy i towarzyski) z Petelickim w ostatnich tygodniach jego życia.
Rakiety z Kaukazu
(...) rolę kluczową w operacji zdobycia rosyjskich systemów, był właśnie generał Sławomir Petelicki i było kwestią czasu, aż Rosjanie się o tym dowiedzą.O tym, co mogło być przyczyną śmierci Petelickiego, opowiedział mi w 2013 roku oficer Agencji Wywiadu (dziś jest już poza służbą). Według jego relacji, Petelicki odegrał kluczową rolę w operacji polskiego wywiadu, w wyniku której ukradziono Rosjanom systemy zabezpieczające ich samoloty przed atakami rakiet typu Grom. Przypomnijmy: po 2000 roku Rosjanie skonstruowali system umożliwiający wprowadzanie w błąd rakiet tego typu wystrzeliwanych do samolotów. Uzbroili swoje samoloty wojskowe w ten system, przez co miały być one bezpieczne. Jednak polski wywiad zdobył ten system, w wyniku czego w tajemnicy unowocześniono systemy naprowadzania rakiet, pozwalając im pokonać zabezpieczenia montowane w samolotach. O tym, jak skuteczna była to operacja, Rosjanie przekonali się podczas wojny w 2008 roku z Gruzją. Prezydent Lech Kaczyński podpisał wówczas tajną dyrektywę o dostarczeniu do Gruzji polskich Gromów. W rezultacie gruzińscy żołnierze strzelali do rosyjskich samolotów jak do kaczek. Rosyjskie samoloty, choć miały zabezpieczenia przed Gromami, spadały na ziemię jeden po drugim. Dlaczego tak się dzieje, Rosjanie zrozumieli, gdy w 2008 roku ich wojska zatrzymały konwój wiozący rakiety Grom dla gruzińskiego wojska. Zorientowali się wówczas, że broń pochodzi z Polski. Ale nie tylko to. Zabezpieczone Gromy przekazano do analizy i wówczas wyszło na jaw, że są one wyposażone w systemy pozwalające zneutralizować rosyjskie systemy zabezpieczeń. – Wszczęto więc w rosyjskich służbach procedurę sprawdzającą źródło wycieku – mówi nasz rozmówca z Agencji Wywiadu. – W ten sposób Rosjanie zrozumieli, że dali się oszukać polskiemu wywiadowi. A dalsze procedury doprowadziły do zidentyfikowania osób, które mogły przekazać te tajne dane, oraz osób, które po stronie polskiej brały udział w tej operacji.
Cytowany oficer nie chce zdradzać więcej szczegółów ze względu na ściśle tajny charakter sprawy i na to, że ujawnienie zbyt wielu faktów mogłoby narazić na niebezpieczeństwo kolejne osoby. Zdaniem mojego rozmówcy, jedną z osób, które odegrały rolę kluczową w operacji zdobycia rosyjskich systemów, był właśnie generał Sławomir Petelicki i było kwestią czasu, aż Rosjanie się o tym dowiedzą. – Wystarczyła tu logiczna analiza pewnych powiązań personalnych – mówi tajemniczo nasz rozmówca. Czy więc śmierć generała była zemstą za udział w tej operacji i w konsekwencji za hańbiącą porażkę rosyjskiej armii w Gruzji? Zdaniem naszego rozmówcy z AW, jest to bardzo prawdopodobne, choć nie musi to być jedyny powód.
Człowiek Ameryki
Aby wyjaśnić to, co stało się po południu 16 czerwca 2012 roku w garażu przy ulicy Tagore’a, trzeba cofnąć się do 1990 roku. W Polsce, dźwigającej się z ruin PRL, rozwiązano znienawidzoną Służbę Bezpieczeństwa. Duża część jej funkcjonariuszy odeszła na emerytury. Oficerów SB i innych służb, także wywiadu i kontrwywiadu, którzy nie chcieli odejść, poddano weryfikacji. Większość oficerów wywiadu przeszła ją pozytywnie. – Najważniejsi z nich, jak Czempiński, Jasik czy Petelicki, postanowili wtedy lepiej się odnaleźć w nowych realiach geopolitycznych i przejść na stronę Amerykanów i NATO – mówi były oficer służb. Los szybko dał im szansę udowodnić lojalność wobec nowych mocodawców. W 1990 roku rząd USA zwrócił się do Polski z prośbą o pomoc w uwolnieniu sześciu agentów CIA, którzy zdobyli tajne dane wojskowe armii Saddama Husajna, ale nie byli w stanie wyjechać z Iraku.
Operacja – zaplanowana przez generałów Jasika i Czempińskiego, a zrealizowana m.in. przez Petelickiego – przebiegła pomyślnie. Od tego momentu CIA zaczęła traktować polskie służby jak partnera, co miało istotne znaczenie w procesie akcesji Polski do NATO. Ale nie tylko to. W zamian za uwolnienie amerykańskich agentów rząd w Waszyngtonie umorzył Polsce część zadłużenia zagranicznego oraz sfinansował powstanie elitarnej jednostki GROM, której szefem został właśnie Petelicki.
Swoją przygodę z GROM-em Petelicki rozpoczął od długiego, specjalistycznego szkolenia w USA. Jeśli wierzyć powszechnym informacjom w specsłużbach, został wtedy przewerbowany przez Amerykanów i zaczął pracować dla nich. Dowodów na to nie ma, jednak – znając praktykę działania tajnych służb – nie jest możliwe, aby Amerykanie powierzyli Petelickiemu tak ważną wiedzę o funkcjonowaniu jednostek wojskowych, gdyby nie mieli do niego zaufania. Tym bardziej że dowodzony przez Petelickiego GROM często realizował tajne misje wojskowe wygodne dla rządu USA. Wszystko to oznacza, że Petelicki musiał być dla Amerykanów człowiekiem „sprawdzonym”.
17 grudnia 1999 roku Petelicki odszedł ze stanowiska szefa GROM-u i zarazem z czynnej służby wojskowej. Miał już wówczas stopień generała brygady. Jako emeryt zajął się biznesem. W 2001 roku zaczął pracę w polskim oddziale firmy Ernst & Young, zasiadał w radach nadzorczych dwóch ważnych spółek: Bioton i Pol-Aqua. Często występował w mediach jako ekspert od spraw bezpieczeństwa, walki z terroryzmem i wojska. Starał się stwarzać wrażenie człowieka apolitycznego, chcącego służyć Polsce i zdolnego do współpracy z każdym.
Konflikt polityczny
W 2010 roku rozeszły się jego drogi z rządem Platformy Obywatelskiej. Przyczyną było to, że Petelicki został członkiem Zespołu Ekspertów Niezależnych, który opracował raport „Dlaczego musiało dojść do katastrofy smoleńskiej”. W dokumencie znalazły się „fakty i wskazania, co należy zrobić, aby zacząć odbudowywać rozbity system bezpieczeństwa Polski”. Petelicki nie szczędził słów krytyki pod adresem rządu i służb specjalnych. Spotkał go za to rewanż: minister Bogdan Klich zdecydował, aby nie przedłużać kontraktów MON dla spółek związanych z Petelickim. Były szef GROM odczuł więc finansowo skutki swojej krytyki wobec rządu PO.
Próba zmiany
Z ustaleń „Najwyższego CZASU!” wynika, że właśnie wtedy, w 2011 roku, Petelicki, w porozumieniu z Amerykanami, zaangażował się w operację, która miała doprowadzić do zmiany politycznej w Polsce. Po wyborach parlamentarnych w 2011 roku Grzegorz Schetyna poszedł do Bronisława Komorowskiego i zaproponował mu, aby to jemu, a nie Tuskowi, powierzyć misję tworzenia nowego rządu. Schetyna nie wiedział, że całą rozmowę nagrywają wojskowe służby specjalne, które natychmiast poinformowały o wszystkim Tuska. W rezultacie Schetyna popadł w niełaskę, objął podrzędne stanowisko polityczne, a Tusk rozpoczął „rzeź schetyniątek”, czyli wyrzucanie na bruk wszystkich współpracowników Schetyny. Zwieńczeniem tego działania było zatrzymanie w listopadzie 2011 roku generała Czempińskiego – architekta politycznej kariery Schetyny i przyjaciela Petelickiego.
Czy po tej pierwszej, nieudanej próbie zmiany władzy doszło do drugiej? Na to wskazuje relacja biznesmena, związanego w przeszłości z polskim wywiadem, który był jednym z najbliższych współpracowników Petelickiego i często był wykorzystywany jako łącznik między nim a Amerykanami. Biznesmen ten (będę go nazywał X) zgodził się na rozmowę tylko pod warunkiem zachowania anonimowości. Zażądał zresztą, abym na umówione spotkanie przyszedł po upewnieniu się, że „nie mam ogona”, co w sloganie służb oznacza, że nie jestem śledzony. Drugim warunkiem było to, że mam nie mieć przy sobie żadnej elektroniki, szczególnie telefonu komórkowego. W umówionej restauracji na Mokotowie czekałem ponad 20 minut. W końcu podszedł do mnie wysłannik X-a i zawiózł mnie kilka kilometrów dalej, do właściwego miejsca spotkania. Sprawdzono, czy nie mam sprzętu podsłuchowego, i dopiero później, przy wykwintnym obiedzie, przeszliśmy do interesującej nas rozmowy.
Wielka gra
Czy materiały ze Smoleńska były właśnie tym detonatorem, o którym generał Petelicki mówił tuż przed śmiercią swoim współpracownikom i znajomym? Wiele na to wskazuje.Relacja X-a jest następująca: w pierwszych miesiącach 2012 roku w Polsce ważyły się losy złóż gazu łupkowego. Ich eksploatacją zainteresowane były spółki amerykańskie oraz rosyjskie. Zdaniem Petelickiego, bezpieczeństwo Polski wymagało niedopuszczenia do eksploatacji tych złóż przez firmy rosyjskie. W tym czasie w USA zaczynała się kampania prezydencka. O Biały Dom rywalizował z Barackiem Obamą kandydat Partii Republikańskiej – Mitt Romney, który był zwolennikiem twardszego kursu wobec Kremla. – Ustaliliśmy z Amerykanami, że w zamian za pomoc w dokonaniu w Polsce zmiany władzy umożliwimy ich firmom eksploatację polskich złóż gazu łupkowego – mówi X. Jak zaznacza, do przeprowadzenia takiej operacji potrzebny był „detonator”, czyli informacja, która miała wywołać trzęsienie ziemi w społeczeństwie. – Takim detonatorem miały być zdjęcia i nagrania zrobione przez Amerykanów w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 roku – mówi X. Według jego relacji, ujawnienie tych materiałów (i potwierdzenie ich autentyczności przez stronę amerykańską) miało zakończyć się potężnym skandalem, odsunięciem Donalda Tuska i zastąpienie go kimś innym (X nie wyjawia, o kogo chodzi). W rezultacie w Polsce miała się zmienić władza, a w zamian złoża gazu łupkowego miały zostać oddane firmom amerykańskim. Czy materiały ze Smoleńska były właśnie tym detonatorem, o którym generał Petelicki mówił tuż przed śmiercią swoim współpracownikom i znajomym? Wiele na to wskazuje. Według relacji X-a, ich opublikowanie zostało przełożone – właśnie ze względu na Euro 2012 – na wrzesień.
Czy w relację X-a można wierzyć? Brzmi bardzo wiarygodnie. Częściowo potwierdzają ją relacje funkcjonariuszy innych służb, które mówią o inwigilacji Petelickiego w ostatnich miesiącach jego życia z powodu „podejrzenia przekazywania informacji niejawnych obywatelom USA”. 16 czerwca 2012 roku Petelicki zginął i nie dożył do jesieni. 6 listopada 2012 roku kandydat republikanów Mitt Romney przegrał wybory i prezydentem USA pozostał na drugą kadencję Barack Obama. Rząd Donalda Tuska urzędował jeszcze przez kolejne dwa lata, aż jego szef wyjechał do Brukseli, a w fotelu zastąpiła go Ewa Kopacz. Firmy amerykańskie ostatecznie wycofały się z inwestycji w polski gaz łupkowy, co stopniowo oddaje nasze złoża w ręce Rosjan. A wszelkie dociekania do prawdy o śmierci generała Petelickiego ustały, gdy uprawomocniła się decyzja prokuratury o umorzeniu śledztwa w tej sprawie.
Źródło: nczas.com
Powiązane:
|
|
|
|
Kontrrewolucja informacyjna!
Masz ciekawe informację? Zarejestruj się i podziel się nimi!
Wystąp z inicjatywą i zostań liderem OMON-u w swoim mieście! Poszukujemy chętnych do współpracy na zasadzie oddolnego i niezależnego dziennikarstwa. Zbudujmy wspólną strukturę wiadomości regionalnych!
Kontakt:
"Zbuduj z nami naszą nową rzeczywistość".
|
OMON - skr. OUR MEDIA & OUR NEWS
0% Cenzury i Propagandy
50% Zysków dla Najaktywniejszych Użytkowników
100% Otwartego i Oddolnego Dziennikarstwa
OMON.pl to pierwszy portal informacyjny tego rodzaju w Polsce. Dzieli się ze swoimi najlepszymi użytkownikami połową zysków(50%) uzyskanych z reklam i darowizn pod koniec każdego roku kalendarzowego.
Jest to nowatorska koncepcja otwartego i oddolnego dziennikarstwa, gdzie każdy ma szansę zamieścić dowolną wiadomość, materiał filmowy, zdjęcie itp.
Każdy zarejestrowany użytkownik ma również szansę ocenić dany artykuł i materiał, który przypadł mu do gustu i zasłużył na upublicznienie po przez przyznanie medalu. Użytkownicy z największą liczbą uzyskanych medali pod koniec roku kalendarzowego dostają odpowiedni procent z dochodów portalu, odpowiadający ich miejscu rankingowemu.
Charakter portalu odpowiada strukturze wojskowej, gdzie uzyskuje się odznaczenia i stopnie wojskowe, za określone działania związane z aktywnością na portalu jak i poza nim. Im większy stopień wojskowy(odpowiadający określonej liczbie medali), tym większe możliwości, uprawnienia i oddziaływanie w jakim kierunku ma się rozwijać portalu OMON.pl. Za wybitne osiągnięcia i od stopnia podoficerskiego można otrzymać odpowiednie odznaczenia i szarże do rąk własnych.
Portal ma stanowić alternatywę i przeciwwagę dla obecnych mediów głównego nurtu, gdzie informacje i wiadomości są kierowane i zatwierdzane odgórnie.
Portal OMON.pl daje całkowicie wolną rękę swoim użytkownikom, nie cenzuruje kontrowersyjnych treści, czy ciężkich tematów, które nie są poruszane przez mainstreamowe media, celowo bądź nie.
OMON ma na celu zintegrować wokół siebie wszystkie niezależne środowiska, witryny, blogi, dziennikarzy, aby zbudować i wykreować zupełnie nową rzeczywistość, jak i jakość w polskiej przestrzeni medialnej.
Zapraszam do rejestracji pod moim linkiem polecającym.
http://omon.pl/index.php/rejestracja?invitecode=chemik87
Jeżeli posiadasz Facebooka zapraszam do polubienia fanpage'a pod adresem:
https://www.facebook.com/OmonPL