Artykuł dotyczył będzie świeżej sprawy kredytów walutowych oraz działanie instytucji państwowych i prywatnych, które doprowadziły do obecnej fatalnej sytuacji wielu polskich, węgierskich, rumuńskich, czy chorwackich kredytobiorców. A także powodów dla których kredyty złotowe były za drogie. Skupię się na opisie mechanizmu tego przekrętu, a nie na negatywnych emocjach kredytobiorców frankowych czy złotowych.
Kredyty walutowe (CHF)
Etap I. Kuszenie:
Jesteśmy na etapie boomu mieszkaniowego, roczniki wyżu demograficznego próbują się usamodzielnić, mieszkania sprzedają się na etapie dziury w ziemi, a we wszystkich gazetach "analitycy" piszą, że taniej nie będzie...
Bank proponuje kredytu w obcej walucie, co miało na celu obniżenie rat kredytu (niższe oprocentowanie) oraz zwiększenie zdolności kredytowej. Według przeliczników banków wiele osób, które nie miały zdolności kredytowej na kredyt w złotówkach, otrzymywały kredyt walutowy! Czyli stawali pod murem, albo bierzesz kredyt w walucie, albo spadaj. Dopiero w 2006r. KNF próbowało ukrócić te praktyki wydając rekomendację "S", ale jak się okazuje nie zaszkodziło to bankom, bo ostrzeżenie KNF przed ryzykiem walutowym było mocno niedoszacowane. Jeżeli więc KNF nie potrafiło oszacować ryzyka, to jak zwykły Kowalski mógł?
Biznes kręci się be przeszkód, więc nadal wyszkoleni sprzedawcy "zwani też doradcami kredytowymi" doskonale wypełniają tu swoją rolę zapewniając, że nawet przy wahaniu kursu waluty (20-30%), kredyt i tak będzie opłacalny.
Podsumowuje to Krzysztof Oppenheim, który przygotował projekt "Frankopiryna, czyli lek na franka".
"Symulacje spłat zakładały wahania kursu na poziomie do 20%. W tym czasie Komisja Nadzoru Finansowego wydając w 2006 roku rekomendację "S" - jako regulator rynku finansowego - oceniła, że kurs franka może wzrosnąć o maksymalnie 20 proc. Wynika to wprost z treści tej rekomendacji. O tym ryzyku klient został poinformowany, takie też założenia były przyjęte przy badaniu zdolności kredytowej klientów, którzy ubiegali się o kredyt we franku."
Etap II. Kredyty "walutowe":
Bank pożycza kredytobiorcy potrzebną kwotę na mieszkanie lub dom w złotówkach, którą wirtualnie zamienia na kwotę we frankach. Dlaczego wirtualnie?
Kredytobiorcy, sprzedawca tłumaczył jak działa kredyt walutowy: bank pożycza franki, franki zamienia się na złotówki, następnie ratę kredytu spłaca w złotówkach w przeliczeniu na franki, które bank oddaje. Ale jak się okazało, banki nigdy nie kupiły tych franków! Był to tylko zapis, mający na celu obniżenie oprocentowania i uatrakcyjnienie kredytu (poprzez niższą ratę). Gdyby musiały je kupić to kurs franka nie był by na pewno taki niski przez tak długi okres czasu. Wyobraźmy sobie jaki byłby kurs, gdyby ponad milion "kredytów walutowych" z Europy środkowo-wschodniej, rzeczywiście zaciągnięte zostało we frankach. Przecież to miliardy franków i kurs byłby zupełnie inny, na pewno polski złoty nie byłby na historycznie wysokim poziomie, tak jak to miało miejsce w szczycie ubierania kredytobiorców w latach 2005-2008.
Etap III. Żniwa. Działania banków! (i RPP)
Jak to było możliwe?
Zadajmy sobie kilka fundamentalnych pytań, a dojdziemy do sedna i moim zdaniem sprawców problemu:
1. Dlaczego 700tys. rodzin w Polsce wzięło kredyt w walucie obcej, a nie w PLN?
Bo to się bardziej opłacało lub bank nie dał alternatywy (obliczona zbyt mała zdolność kredytowa na kredyt w PLN).
2. Dlaczego się to opłacało?
Bo oprocentowanie kredytu w PLN było zbyt wysokie.
3. Dlaczego było takie wysokie? Z trzech względów: wysokie stopy procentowe ustalane przez RPP, wysoki poziom WIBORu i wysokie marże banków?
4. Dlaczego WIBOR by tak wysoki, a marże na kredyty w PLN były wyższe od marż na kredyty w CHF?
Bo banki tak chciały.
WIBOR ustalany jest w zaciszu Warszawskich gabinetów przez 13 największych banków "polskich" na podstawie oprocentowania NBP i ich "przewidywań" co do przyszłości stóp procentowych oraz chęcią zysku.
Jak wiemy, banki europejskie w latach 2005-2006 manipulowały europejskim odpowiednikiem WIBORu, czyli EURIBORem i LIBORem w celu osiągnięcia większych zysków.
"Na liście ukaranych są Citigroup, Deutsche Bank, Royal Bank of Scotland, JPMorgan, Barclays i Societe Generale. W sumie banki zapłacą 1 712 468 000 euro za utworzenie kartelu na rynku instrumentów pochodnych i manipulowanie stopą kredytową Libor."
Bez watpienia KNF, który powinien mieć pieczę nad procesem ustalania stawek WIBOR, powinien wszcząć postępowanie wyjaśniające, czy WIBOR nie był zmanipulowany. Skąd ten pomysł? Dane NBP wskazują, że w okresie pomiędzy 2004r, a 2014r. różnica pomiędzy stopami NBP, a WIBOR3M była dosyć płynna tzn. w poszczególnych okresach banki narzucały na stopy NBP różnej wielkości "marżę" i w ten sposób ustalały poziom WIBOR3M, czyli wysokość oprocentowania kredytu złotowego.
W szczytowym okresie (lipiec-sierpień 2008), gdy stopy procentowe NBP wynosiły 6,66%, WIBOR3M był na poziomie aż 7,5%, co w połączeniu z marżą na kredyty złotowe rzędu 3% dawało oprocentowanie kredytu hipotecznego w PLN na poziomie ponad 10%!! Średnio w roku 2008 WIBOR3M był o ponad 11% wyższy niż stopy referencyjne NBP.
Na podstawie tych danych rysuje nam się pewien cykl działania "banków polskich", które wykorzystywały WIBOR3M (na podstawie którego najczęściej obliczano oprocentowanie kredytów złotowych) w celu maksymalizacji zysków, nie myśląc o drugiej stronie umowy, czyli kredytobiorcach. Jak na instytucje zaufania publicznego działania godne co najmniej potępienia, a wierzę, że do wyjaśnienia w sądzie. Cykl, który powstał polegał na w pierwszej kolejności zdobyciu zaufania (malejące stopy %, WIBOR był nawet momentami niższy niż stopy NBP), następnie nagonienie na kredyty walutowe (drogi kredyt PLN: wysoki WIBOR, wysokie marże banków), żeby na końcu zebrać plony i zakończyć je żniwami - z jednej strony zyski wynikały z wahań kursu waluty, z drugiej ze względu na zawyżanie indeksu WIBOR3M (2009-2013). Spójrzmy na przełom roku 2008/2009, gdy WIBOR3M zupełnie oderwał się od stóp procentowych i był od nich o 31% wyższy (stopa NBP=5%, a WIBOR3M 6,5%).
Dodatkowym elementem zwiększenia zysków banków od 2009 do 2014 roku, było utrzymanie nieracjonalnie wysokich stóp procentowych przez NBP (szczególnie w latach 2012-2013). Jak pisze moim zdaniem najlepszy (najbardziej merytoryczny) bloger finansowy Michał Stopka w artykule o znamiennym tytule: „Ojcze wybacz im bo nie wiedzą co czynią?” Mam nadzieję, że większość się myli a RPP ma lepsze narzędzia analityczne niż ja…
"Ostatnie poczynania RPP są zastanawiające. Może mają lepsze narzędzia prognostyczne, ale wg. moich rozważań: do końca roku 2012 produkcja przemysłowa będzie coraz gorsza, bezrobocie nadal rośnie, co przełoży się na mocny spadek CPI w 2013 roku – której boi się RPP.Zainspirowany rozważaniami na temat poczynań Rady Polityki pieniężnej w komentarzach pod tym wpisem: Dokąd dobrnie WIG 20? Za i przeciw postanowiłem napisać parę zdań na ten temat, chociaż pewnie było to już tyle razy wałkowane w mediach przez różne osoby.
Obym się mylił a RPP miało lepsze narzędzia prognostyczne niż moje ulubione narzędzie, czyli… moja własna głowa… Tym bardziej, że RPP już popełniło „gafę” na wiosnę podnosząc stopy, gdyby się teraz okazało, że jednak mam rację, byłoby to fatalne dla wizerunku RPP. Kurcze przecież sprawy gospodarki są zbyt ważne, żeby się tak mylić. Warto byłoby prześledzić doświadczenie poszczególnych członków i przez kogo byli wybierani do RPP…"
Pojawia się kolejne pytanie:
Czy możliwe jest, żeby RPP świadomie podtrzymywała stopy procentowe na wysokim poziomie?
Musielibyśmy założyć, że RPP może działać na czyjeś polityczne lub ekonomiczne zamówienie, jeszcze rok temu wydawało się to niedorzeczne i tylko zwolennicy teorii spiskowych mogli zadać takie pytanie ;) Niestety po ujawnieniu nagrań rozmów Belki z Sienkiewiczem, okazuje się że jest to możliwe, a RPP nie jest niestety niezależna :/
Czy RPP po 2011-2013 roku mogła działać na zamówienie Banków Polskich lub polityków (lobbujących na rzecz banków)? Moim zdaniem jest to sprawa zdecydowanie do wyjaśnienia przez odpowiednie organy państwowe.
Podsumowując banki zarobiły na wszystkich produktach (zupełnie jak kasyno)! Zarówno na kredytach walutowych w wyniku zmiany kursu oraz stosowania spreadu do przeliczania należności (niezgodnego z prawem jak orzekły sądy), jak i na wysokim oprocentowaniu kredytów złotowych! "Jak policzył Główny Urząd Statystyczny, po trzech kwartałach sektor miał ponad 13 mld zł zysku netto, to o 10,6 proc. więcej niż w tym samym okresie 2013 roku. Mimo to bankowcy są zdania, że zeszły rok był trudny."
I co dalej z tą wiedzą?
Mam nadzieję, że przyczyni się ona do edukacji ekonomicznej następnych kredytobiorców, a dotychczasowym pozwoli zrozumieć w jaki mechanizm bankowy wpadli. Być może przedstawione dane pomogą zrozumieć, że zarówno kredytobiorcy walutowi jak i złotowi zostali wyciśnięci jak cytrynki przez banki i nie ma sensu walczyć przeciw sobie, a zjednoczyć siły i walczyć z nieuczciwymi praktykami banków. Być może ludzie przestaną wierzyć lansowanej w mediach tezie, że za kredyty frankowe będą musieli zapłacić podatnicy - są inne rozwiązania, które można zastosować (n. opisane w Forbsie). Rozwiązania, które zmniejszą zysk banków (ale nie spowodują ich strat) oraz nie będą miały wpływu na budżet państwa.
Zadajmy sobie też pytanie jaki jest sens istnienia instytucji typu KNF, czy UOKiK, które utrzymywane są z naszych podatków, a nie wypełniają swojej roli nawet w znikomym procencie...
W kolejnej części krótko opiszę, jak banki zrobiły kasę na kredytach z dopłatą "Rodzina na Swoim" i "Mieszkanie dla Młodych", zwanym też "Deweloper na Swoim" i "Mieszkanie dla Dewelopera" :)
Polecane strony www:
Blog Michał Stopka: Inwestor Profesjonalny
Frankowcy.org.pl - informacje dla osób zadłużonych we franku, kurs franka, sposób spłacania kredytu, pozwy zbiorowe
Facebook:
PRO FUTURIS występuje w imieniu 700 tys. Polaków zadłużonych we frankach, którzy padli ofiarą spekulacyjnego działania banków.
Źródło: http://www.mpolska24.pl/post/7795/bankowy-przekret-stulecia-czi-kredyty-frankowe-i-zlotowe