Jacques Sayagh mieszka na ulicach Paryża. Jest bezdomny z wyboru. Chce mieć więcej czasu na treningi kulturystyczne, ale nie widzi mu się gnieździć w ciasnej kawalerce, gdy do dyspozycji ma szerokie chodniki francuskiej stolicy. Ma 50 lat i przygotowuje się do zawodów. Na jego ciele widać prawie każdy mięsień i uwydatnione żyły.



Unoszenie nóg w zwisie robi na podczepionych do latarni linach. Na nich też się podciąga. Biceps ćwiczy gumkami owiniętymi wokół barierek. Pompki wykonuje na chodniku. Nie jest mu zimno Nawet przy temperaturach poniżej zera. Mówi, że karton chroni go przed chłodem. 

Sport lubił od zawsze. Grał w piłkę, trenował karate i judo, biegał, a za sztangi służyły mu miotły. W szkole zakładał się o ilość zrobionych pompek. Ale mówi, że nieobce są mu narkotyki, prostytutki, a na ulicy widział wiele, włącznie z trupami.

W materiale wideo mówi o przygotowaniach do zawodów. Przez 5 - 6 dni jadał tylko warzywa i musiał pozbyć się z organizmu jak największej ilości wody, by skóra opięła i uwydatniła jego mięśnie.

Pada wiele pytań o jego wypowiedzi związane z opieką lekarską, ale ta we Francji jest darmowa, więcbezdomny może z niej korzystać. Bezpłatne są też posiłki w przytułkach. Odżywki kupuje zapewne za zarobione/uzbierane pieniądze, a jeśli chodzi o efekty na 50-letnim ciele – no cóż, facet ma sporo wolnego czasu, który może przeznaczać na treningi i regenerację. 

Jacques Sayagh ma rodzinę. Syna, którego mocno kocha i wnuki, dla których chce być „kimś”. W cyfrowych czasach na youtubie już jest kimś, a od tamtej pory jego los mógł się znacznie poprawić, bo reklamodawcy lubią podpinać się pod takie historie. Oczywiście pomagając ulicznym wojownikom o przetrwanie.

Źródło: ckm.pl