Większość przeciwników Pawła Kukiza ciągle narzeka, że ten nie ma programu. W sumie jestem w stanie to zrozumieć - wszyscy jesteśmy tak przyzwyczajeni do tej papki wyborczej - zwanej programem - że już wręcz oczekujemy tego. ŻADNA partia nie wywiązała się ze swojego programu, ale to nam nie przeszkadza w jego oczekiwaniu. Słuchamy wszyscy polityków z PO, PiS, PSL, SLD i innych partii i myślimy, że te ich programy to wręcz zbawienie dla ludzkości. Jeszcze raz zapytam - co nam z tych programów, skoro nikt tego nie rozlicza, a żadna partia nawet nie dążyła do spełnienia swoich obietnic? Porównajcie sobie wystąpienia Donalda Tuska z początku rządów Platformy, z wypowiedziami po kilku latach. Najpierw obiecanki, że każdego, kto będzie się opowiadał za podniesieniem podatków, wywali z partii, a po kilku latach jednak okazuje się, że on sam jest za podniesieniem podatków. Sama idea programu jest więc na starcie do niczego. Paweł idzie na wojnę z całym tym systemem, więc dlaczego miałby działać tak jak reszta? Zauważcie, że Paweł ma strategię. Coś, do czego my nie jesteśmy całkowicie przyzwyczajeni. Przyzwyczajeni jesteśmy przede wszystkim do tego, że polityk zapytany o jakąkolwiek dziedzinę życia, na wszystko ma odpowiedź. Jest ekspertem od wszystkiego. Paweł Kukiz nie raz mówił, że on sam się nie zna na ekonomii - od tego powinni być tacy ludzie jak Robert Gwiazdowski, eksperci w danej dziedzinie. Jeśli do tego dorzucimy JOWy, wraz z którymi idzie również możliwość odwołania posła podczas trwania kadencji - chyba staje się jasne, po której stronie stoi Paweł i jego Ruch. Po stronie obywatela.
JOWy - a co to takiego?
Podstawowym postulatem Pawła Kukiza są oczywiście jednomandatowe okręgi wyborcze. Tak tak - te same, które niektórzy chcą ośmieszyć podając przykład wyników wyborów w Wielkiej Brytanii. Fakt - trzeba im przyznać rację - UKIP przy 12% poparcia w skali kraju nie wprowadził ani jednej osoby do parlamentu. Tylko nie jest to wina JOWów, a tego, że UKIP wystawił za słabych kandydatów. I nasuwa się jeszcze jedno pytanie - dlaczego Ci przeciwnicy nie podają informacji, że partia szkotów, z poparciem 5% w skali kraju, zdobyła aż 56 mandatów?! Dlaczego aż tyle zdobyli? Bo w okręgach wystawiono konkretnych ludzi! Tym się różnią JOWy od patologicznego systemu proporcjonalnego jaki mamy w Polsce. Podstawą JOWów jest wielkość okręgów. Jeden okręg wyborczy w JOW w Polsce zawierałby maksymalnie 60 tyś wyborców. W takich warunkach śmiało można wyjść do ludzi, porozmawiać z nimi, przedstawić się, pokazać swoje zamiary. Mało tego - każdy z Was mógłby kandydować! Byłaby to kwestia zebrania jedynie 10 podpisów. No i to co jest najważniejsze - głosowalibyśmy wszyscy na OSOBY, a nie na LISTY PARTYJNE. Przykładem przeciwników ordynacji większościowej są JOWy do senatu. I to, że tam się zabetonowała scena polityczna. Jest tylko jedno ALE. Okręg wyborczy do senatu zawiera ~300 000 wyborców! Czyli pięciokrotnie więcej, niż byłoby w JOWach do sejmu. To jest olbrzymia wada, która właśnie betonuje senat. Ludzie nadal muszą głosować na tych z bilbordów, bo nie znają osobiście kandydatów. JOW mamy także w wyborach do rad gmin. I tu warto zauważyć świetny wynik w Augustowie. Okazało się, że wyjście niezależnych kandydatów do ludzi, rozmowy zamiast bilbordów, przyniosły skutek - większość niezależnych, bezpartyjnych radnych.
Jak głosujemy teraz?
Póki co w wyborach do sejmu RP głosujemy w ordynacji proporcjonalnej. Jest to wręcz patologiczny system. Przedstawię wam to na przykładzie województwa podlaskiego oraz wyborów do sejmu w 2011 roku. Znajduje się tu tylko jeden okręg wyborczy - obejmujący całe województwo. Daje to nam 884 obwody i 958 856 wyborców. W całym województwie obowiązują te same listy wyborcze, czyli na tych samych kandydatów głosujemy zarówno w Białymstoku, jak Suwałkach czy Łomży. Do prawie miliona wyborców wypadałoby dotrzeć w jakiś sposób podczas dwumiesięcznej kampanii. W jaki? Otóż od tego są bilbordy, plakaty, ulotki... Czyli jedynie mając masę funduszy i cały sztab ludzi, możemy myśleć o jakiejkolwiek kampanii. Natomiast spotkanie się z wyborcami w całym województwie graniczy z cudem. I teraz my, idąc na wybory, dostajemy książeczkę kilkunastostronicową (zależy od ilości list partyjnych) - w 2011 roku było to 10 list, na każdej od 20 do 28 kandydatów. No i pojawia się dylemat - na kogo by tu zagłosować? "A co tam, w sumie skoro popieram PO, to oddam na tego co jest nr 1 na liście." I stąd się bierze odwieczna walka o "jedynki" na listach. Załóżmy że jednak świadomie zagłosowaliśmy na swojego kandydata. Teraz czekamy na wyniki. Co się okazuje? Przedstawia się je względem poparcia dla listy i na tej podstawie dzieli się ilość mandatów. Na województwo podlaskie przypada 14 posłów (w 2011: PiS- 6 mandatów, PO- 5 mandatów, SLD- 1 mandat, PSL- 1 mandat, Ruch Palikota- 1 mandat [Wszelkie dane opieram na oficjalnych wynikach podanych na stronie wybory2011.pkw.gov.pl.]). Teraz najistotniejsze - ukazanie Wam całej patologii tego systemu. Wyniki dla SLD: Czykwin Eugeniusz - 14 286 głosów, Matwiejuk Jarosław - 13 711 głosów. Niestety dla SLD przypadł tylko jeden mandat, więc posłem zostaje tylko pan Czykwin. Spójrzmy teraz na listę PO: Kudrycka Barbara - 41 047 głosów, Raczkowski Damian - 10 271 głosów, Tyszkiewicz Robert - 10 465 głosów, Kamińska Bożena - 10 019 głosów, Żalek Jacek - 8 103 głosy. Jako że PO otrzymała 5 mandatów, wszyscy wyżej wymienieni kandydaci zostają posłami. Czyli pan Matwiejuk, który miał wynik lepszy niż 4 posłów PO do sejmu nie wchodzi, za to wchodzą oni. Gdzie tu logika?
Dobra, a co dalej z Ruchem Kukiza?
6 września odbędzie się referendum, w którym pierwsze pytanie dotyczy wprowadzenia 460 Jednomandatowych Okręgów Wyborczych w wyborach do sejmu RP. To jest główny cel ruchu na daną chwilę - informowanie i namawianie ludzi na udział w referendum. (Swoją drogą do czego to doszło w tym kraju, że na takie rzeczy trzeba w ogóle namawiać?) Jednak nawet jeśli uda się przekroczyć zaporowy próg frekwencji 50%, nawet jeśli 99% ludzi zagłosuje za JOWami, to wcale nie oznacza, że JOWy zostaną wprowadzone. Paweł musi w jesiennych wyborach wprowadzić swoich ludzi, którzy będą głosować za tym w sejmie. Może się zdarzyć tak, że sejm albo odrzuci wynik referendum, albo wprowadzi patologie typu system mieszany, czy też inne dziwne wymysły. Stąd konieczność udziału w wyborach parlamentarnych.
Paweł Kukiz postanowił nawet w tym systemie oddać "władzę" dla obywateli. W partiach typu PO czy PiS, aby znaleźć się na liście, trzeba dosłownie włazić w tylną część ciała dla wodza partyjnego. Kukiz postanowił zrobić inaczej. Kwestię tworzenia listy wyborczej pozostawił lokalnym działaczom. Oni mają wybrać spośród siebie zespół, w skład którego w większości będą woJOWnicy i zmieleni, którzy zobowiązują się do niekandydowania. Ten właśnie zespół będzie miał za zadanie stworzenie listy i wybranie kolejności. Jedyne, co Paweł pozostawił sobie, to zatwierdzenie jedynek - jest to zrozumiałe, przecież musi wiedzieć kto go reprezentuje jako pierwszy na liście.
Partia, czy nie partia?
Partii Kukiza nie ma i nie będzie. Paweł odcina się od partyjniactwa, więc dziwnie by było, jakby jednak założył partię - prawda? Po za tym taka kolej rzeczy ma jeszcze drugie dno. Partie polityczne, które dostaną się do sejmu, mogą starać się o zwrot poniesionych na kampanię kosztów. Komitet wyborczy - jakim będzie niedługo ruch Kukiza - nie ma takiego prawa. Więc oddając głos na woJOWników masz pewność, że nikt z nich nie będzie wyciągał publicznych pieniędzy. Zapytacie więc skąd będzie kasa na kampanię? Jak to skąd? Ze składek wszystkich szeregowych działaczy. I to nie koniecznie finansowych. Jedna osoba umie zrobić stronę internetową, inna zaprojektować ulotkę, trzecia pracuje w drukarni, czwarta ma balkon w dobrym miejscu, aby na nim wywiesić baner. Jeśli chcesz - skontaktuj się z woJOWnikami ze swojego regionu. Z pewnością znajdzie się coś, w czym możesz pomóc.
Spełnij swój obywatelski obowiązek!
Do tego nie powinno się nawet namawiać. Jest referendum - obecność obowiązkowa. Idź, oddaj głos, zdecyduj. Uważam, że każdy powinien zagłosować za JOWami. Tak samo powinien pomóc Ruchowi Kukiza w ich wprowadzeniu - głosując na jego ludzi w wyborach parlamentarnych.