Zmieniło się w ostatnich miesiącach bardzo wiele. Jeszcze kiedy wyjeżdzałem do Doniecka to dominowała pośród ludzi postawa biernego odbioru tego co się dzieje na wschodzie. Absurdalność medialnych przekazów kwitowano przeważnie wzruszeniem ramion, a w radykalniejszych sytuacjach zmianą kanału. Na którym przeważnie prezentowano dokładnie to samo. Pośród wszystkich za/przeciw polskiego odbioru sprawy noworosyjskiej nie podkreśla się tego co dla Polaków powinno być najważniejsze,bo o ich los tutaj chodzi. Czy Noworosja stanie się nowym Naddniestrzem,czy wejdzie w skład Federacji nie ma, aż takiego znaczenia jak to, że toczy się obecnie regularna batalia o nasze umysły. Po jednej stronie ringu mamy armię telewizji i prasy,wspieranej przez niegłosowane ustawy i fundacje wzajemnego obrotu gotówki, po drugiej stronie do walki staje...nikt. Niemal przy każdej okazji mówi się jak to rosyjska propaganda próbuje zdominować polskie dusze, a Dugin (margines większy niż Macierewicze) ma za swój święty cel zniszczenie Polski. Tymczasem rosyjskie media właściwie polski odbiorca nie interesuje. Zaryzykuję stwierdzeniem, że jest im wręcz kompletnie obojętne co się u nas mówi- oczywiście ciężko nie skorzystać ze schetynizmów.

Dla Rosji Polska jest jakimś europejskim folklorem politycznym,doskonale zdają sobie sprawę, że Warszawa własnej polityki nie prowadzi i należy rozmawiać dalej: z Berlinem, Paryżem. Rzeczypospolita jest dla mediów wschodnich tylko obrazem unijnej forpoczty, głośnej, ale bez politycznego znaczenia.
Narożnik pozostaje nieobsadzony,ponieważ skoro my nie chcemy walczyć o siebie to dlaczego miałby to zrobić ktoś inny? "Ani zachód, ani wschód nie wydobędzie Polski(...). Może jednak zawalczymy? Stawka jest wysoka- Polska jest forpocztą unijnego świata, ale równie dobrze może stać się frontem zniszczenia "tego".Jak niegdyś Polska przyczyniła się do rozpadu sowieckiego sojuszu, tak może stać się zarzewiem rozpadu atlantyckiego sojuszu.
Dlatego media zasypują nas lawiną propagandy,aby jasno postawić warunki gry: albo Unia, albo Rosja. Nie tędy droga, Polski interes jest nad Wisła, a nie Renem,bądz Wołgą. Sami powinniśmy decydować o swoim losie, podczas kiedy politycy sprzedali naszą niepodległość- śmią twierdzić, że tejże nieboszczce zagraża euro-azjatyzm. Może i zagraża, nie witam międzynarodówek z entuzjazme. Jednak najpierw trzeba mieć czegoś bronić.

Można pałać miłością do zachodu i tego co zdaje się reprezentować. Nie daje to jednak mandatu do takich manipulacji jakimi posługują się dzisiejsze dzienniki- nie tyle co jednostronny przekaz, ale wręcz nachalnie "objawiony".To, że informacje się wykluczają, a przekazanie czegokolwiek co nie jest uwielbieniem dla Ukrainy wiąże się już ze znanymi określeniami. Jak więc prowadzić kampanię odfałszowania, urealnienia tego wszystkiego co wiąże się z tą wojną?
Jak pokazać ofiary ukraińskich celowych ostrzałów i beznamiętnie stwierdzić, że to ludzie strzelają do swoich rodzin/bliskich/sąsiadów? Słynna fraza"ktoś"? Nie kpijmy sobie z faktów.
Dla większości ludzi sprawa Noworosji jest jasna: nie interesuje ich.Co najwyżej posłużą się gotowym schematem myślowym, który nie wytrzymuje najdrobniejszej próby. Ludziom zwyczajnie nie zależy już na polityce, zwłaszcza ukraińskiej.Jednak natrętna propaganda zrobiła swoje, wielu mimo-woli zastanowiło się dlaczego za wszelką cenę lansuje się jeden niepodważalny obraz, za którego krytykę traci się pracę? I coraz więcej ludzi dostrzega, że w mediach są wyłomy- coraz większe,wystarczy tylko spojrzeć i okaże się, że nie wszystko jest takie jak główne danie podane wygodnie na tacy.
Toczy się wojna, ale w jej cieniu toczy się nie mniej krwawa walka o to jak daleko w społecznej manipulacji można się posunąć. Dzisiaj powstańców nazywają terrorystami, a jutro to może nas tak nazwą.


Bez tytuu 48ddc

- Z tymi zdrajcami rozmawiać już nie będziemy, nie ma o czym rozmawiać – mówi szef rolniczego OPZZ Sławomir Izdebski i jednocześnie zapewnia, że rolnicy nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. Zgodnie z jego zapowiedzią już w przyszłym tygodniu protest może się jeszcze zaostrzyć, a do Warszawy może przyjechać nawet 100 tys. osób. Do rolników mają dołączyć górnicy.


Rozmowy rolników z ministrem Markiem Sawickim zostały zerwane. Z relacji protestujących w Warszawie rolników wynika, że od razu po przedstawieniu pierwszych postulatów minister miał stwierdzić, że osiągnięcie porozumienia będzie niemożliwe.

- Na pierwsze trzy postulaty minister od razu odpowiedział „Nie”, więc wyszliśmy – tłumaczy Izdebski -Ten rząd pozna siłę rolników. Minister Sawicki musi odejść. W przyszłym tygodniu 100 tys. ludzi stanie w Warszawie – dodaje szef rolniczego OPZZ.

Po opuszczeniu budynku ministerstwa, rolnicy odśpiewali Rotę.
 
(fot. Zbyszek Kaczmarek/Gazeta Polska)

Inny przebieg wydarzeń przedstawia z kolei szef resortu rolnictwa Marek Sawicki:

- Rozmowy nie zostały zerwane – wyszła tylko część działaczy z Izdebskim na czele. Z działaczami rolniczymi, którzy zostali powołaliśmy pięć zespołów roboczych. 7 postulatów będzie zrealizowanych, 3 są w przygotowaniu, o 2 możemy jeszcze rozmawiać – tłumaczy Marek Sawicki.
Szef resortu rolnictwa przekonuje, że to "organizator dzisiejszych protestów nie wysłuchał nawet propozycji przedstawionych przez ministerstwo", ani opinii przedstawicieli pozostałych organizacji i związków rolników. Z komunikatu resortu rolnictwa wynika również, że dzisiejsze rozmowy zakończyły sie... sukcesem.

- Osiągnięciem porozumienia zakończyły się dziś rozmowy ministra Sawickiego z przedstawicielami rolników. 17 organizacji uczestniczących w spotkaniu, z którego po 20 minutach wyszli: przewodniczący OPZZRiOR Sławomir Izdebski oraz Wojciech Mojzesowicz, ustaliło z ministrem powołanie 6 zespołówroboczych. Ich zadaniem będzie wypracowanie rozwiązań dotyczących problemów na poszczególnych rynkach rolnych - czytamy w komunikacie Ministerstwa Rolnictwa.

„Marsz gwiaździsty” - tak rolnicy nazwali swój dzisiejszy protest przeciwko działaniom rządu Ewy Kopacz, a przede wszystkim ministra rolnictwa Marka Sawickiego. Domagają się jego odwołania, jeśli nie zostaną spełnione ich postulaty, czyli wypłaty odszkodowań za straty spowodowane przez dziki oraz interwencji na rynku mleka i wieprzowiny. 
 
Źródło: niezalezna.pl 
 
Materiał video:
https://www.youtube.com/watch?v=WXY9dVCATyc


No GMO 51728

Najpierw Platforma do spółki z PSL-em przeforsowała w Parlamencie ustawę o obrocie nasionami genetycznie modyfikowanymi. Teraz prezydent Bronisław Komorowski ją podpisał. Władza może być z siebie dumna, że znowu tak sprawnie przeprowadziła proces legislacyjny dla kolejnej kwestii nie leżącej w interesie obywateli. Żywność GMO staje się w naszym kraju legalna, a w mediach rządowych na ten temat cisza.


Komorowski po raz kolejny udowodnił, że jest "notariuszem" Platformy Obywatelskiej i PSL. Podpisuje wszystko co mu przystawią do podpisania, nawet gdy jest to niekorzystne dla społeczeństwa. Tak było z wiekiem emerytalnym. Tak było z ustawami podatkowymi. Tak było z OFE. A teraz z GMO. 

Warto podkreślić, że nowa regulacja zmienia definicję "obrotu" i "uwalniania GMO". Według starej ustawy obrót nasionami genetycznie modyfikowanymi był ich "uwalnianiem", a za to groziła kara do 12 lat więzienia. Podpisana przez Komorowskiego nowelizacja zmienia ten stan rzeczy bardzo istotnie. Otóż obrót na terytorium Polski nasionami genetycznie modyfikowanymi nie będzie już ich "uwalnianiem". Tym samym za sprowadzanie i handlowanie takimi nasionami nie będzie już groziła jakakolwiek kara. W praktyce oznacza to, że do Polski będzie można sprowadzić tony nasion genetycznie modyfikowanych w celach produkcji żywności i pasz.
 
Źródło: niewygodne.info.pl


600x3877 7a369

"Jednego dnia prawo szariatu zostanie wprowadzone także w Polsce, bo wierzymy, że należy usunąć wszystkie opresyjne reżimy. Jeśli rządzi wami ktoś inny niż Allah, to jest to forma ucisku. Dzięki naszej polityce i ten wasz reżim zostanie usunięty, a ludzie będą szczęśliwsi" - przekonuje imam Anjem Choudary w rozmowie z "Faktami". 

Imam mówił też, że mamy dziś do czynienia z "konfliktem dwóch cywilizacji", które oparte są na zupełnie innych zasadach. Imam przekonywał, że w islamie najwyższa kara przewidziana jest za znieważenie proroka. Nawiązując do masakry w redakcji Charlie Hebdo stwierdził, że "jedynym pytaniem" jest, czy kara ta musi zostać wymierzona przez państwo po procesie sądowym, czy też, skoro honor proroka jest dobrem każdego muzułmanina, pojedyńcza osoba może być usprawiedliwiona za "obronę godności proroka". "To jedyny problem o jaki można się spierać, czysto legislacyjny. Ale fakt, że kara śmierci im się należała, nie podlega dyskusji" - stwierdził imam.

Powiedział też, że "islam nie jest jak chrześcijaństwo, jeśli mnie uderzysz, nadstawię drugi policzek. Nie, tacy nie jesteśmy". "W islamie jest coś takiego jak dżihad. Niektórzy nazywają go nawet szóstym obowiązkiem każdego muzułmanina. Świętym obowiązkiem". Imam dodał też, że nie można zabijać niewiernych "bez istotnego powodu", o czym zapewnił sam prorok na swoim łożu śmierci. Jednak "czas wojny rządzi się swoimi prawami; jeśli obrażasz proroka, tracisz świętość swojego własnego życia" - dodał.


Gdy imam usłyszał, że katolicy w Polsce mają już swoje wartości i nie będą chcieli przyjąć islamu, ten odparł: "Wy chrześcijanie wyznajecie zasadę: co cesarskie cesarzowi, co boskie Bogu. Jeśli przyjmiemy, że cesarz jest muzułmaniniem wprowadzającym prawo szariatu, nie powinniście mieć w niczym problemu". Dodał, że chrześcijanie nadal będą mogli modlić się w kościołach i domach. 
 
Źródło: fronda.pl


2 mln 300 tys. nieświadomych niczego kobiet zamierzano wysterylizować w Kenii. Kryjące się za akcją szczepień oszustwo ujawnił Kościół. Pod przykrywką walki z tężcem zainicjowano zamaskowaną kampanię kontroli urodzeń.

Szczepionki przeciwko tężcowi podawano kenijskim kobietom nie informując o tym, że powodują bezpłodność. Szczepienia sfinansowały Światowa Organizacja Zdrowia WHO i Fundusz Narodów Zjednoczonych na rzecz Dzieci UNICEF

Podejrzenia co do proponowanej szczepionki pojawiły się już na początku pierwszej serii szczepień, która odbyła się w Kenii w marcu br. Nie było bowiem wskazówek do przeprowadzania w tym kraju zmasowanej walki właśnie z tężcem. Istniało wiele innych, bardziej pilnych zagrożeń chorobami. Podejrzenia wzbudziło również to, że szczepione miały być wyłącznie kobiety w wieku od 14 do 49 lat i tylko na terenach wiejskich. – Zwykle szczepienia były zapowiadane w ośrodkach medycznych i informowano o nich w lokalnych mediach, a także na przykład w kościołach, tak by wśród ludzi rosła świadomość znaczenia szczepień niejednokrotnie ratujących życie i by jak najwięcej osób mogło z nich skorzystać. W ten sposób m.in. reklamowano szczepionkę przeciwko polio. Tym razem wszystko robiono po cichu – mówi Stephen Karanja, ginekolog, przewodniczący Stowarzyszenia Katolickich Lekarzy Kenii, członek rady wykonawczej komisji ds. zdrowia kenijskiego episkopatu.

Testowane w Afryce

Szczepionki „ofiarowały” Kenijczykom Światowa Organizacja Zdrowia WHO i Fundusz Narodów Zjednoczonych na rzecz Dzieci UNICEF. Postawiono warunek, że mają być przeprowadzone przez wyznaczony przez te organizacje personel medyczny, a nie, jak zazwyczaj bywa, służby lokalne. – Fiolki ze szczepionką przywożono pod eskortą policji, a punkt, w którym je podawano, był cały czas pilnowany przez uzbrojonych żołnierzy. Po czym wszystko dokładnie liczono, odpadki zabierano ze sobą, dbając, by ani jedna fiolka się nie zapodziała – mówi polski misjonarz pracujący w Kenii. Nie chce ujawniać nazwiska, podobnie jak inni moi rozmówcy, ponieważ krytyka antynatalistycznych działań kenijskich władz może oznaczać problemy z przedłużeniem wizy. Wskazują, że za działaniami światowych organizacji stoją ogromne pieniądze, które „ktoś” otrzymuje za wydanie zgody na wprowadzanie antyludnościowych programów. Ponadto Afryka jest dla wielu firm farmaceutycznych polem doświadczalnym. Staje się kolonią, gdzie na ludziach testuje się leki, które trafią następnie na rynek w krajach rozwiniętych.

Przypuszcza się, że taki właśnie był drugi cel szczepień przeciw tężcowi. Zdobyte w Kenii dane epidemiologiczne mogłyby przyczynić się do bezpiecznego wprowadzenia tej szczepionki na Zachodzie. W Kenii, ale także w innych krajach Czarnego Lądu odnotowano, że coraz więcej dzieci rodzi się z różnego rodzaju upośledzeniami, na przykład bez rozwiniętych kończyn. Tak było w Europie w latach 70. ub. wieku. Na Afrykankach testuje się bowiem wiele nowych niesprawdzonych jeszcze środków. Do Afryki trafiają też specyfiki wycofane ze sprzedaży w krajach rozwiniętych ze względu na skutki uboczne. Przykład Kenii jasno też pokazuje metody etycznego szantażu stosowane wobec krajów rozwijających się. W czasie głosowania nad nową konstytucją władze kraju usłyszały m.in. od USA, że otrzymają pomoc finansową, gdy w ustawie zasadniczej znajdą się zapisy liberalizujące aborcję. „Konstytucja nie może abstrahować od wartości moralnych, które ukształtowały naszą kulturę i są krzewione przez naszą chrześcijańską wiarę” – apelował wówczas kenijski kard. John Njue. Rząd zrezygnował z etyki, wybrał pieniądze. „Daily Nation Newspaper” obwieścił, że „Kenia przyłącza się do globalnego planu kontroli urodzeń”. Dziennik odnosił się tym samym do działań proaborcyjnej fundacji założonej przez szefa Microsoftu Billa Gatesa i jego żony Melindy. Przeznaczyli oni fundusze na zapewnienie do 2020 r. środków antykoncepcyjnych dla 120 mln kobiet w 69 najuboższych krajach świata. – To jest doskonale zaplanowana kampania skoncentrowana na najuboższych obszarach, gdzie oświata jest najsłabsza i gdzie trudno dotrzeć z informacją o prawdziwych intencjach fundacji Gatesów – podkreśla doktor Karanja. Episkopat jednoznacznie stwierdził, że „sztuczne planowanie rodziny narzucane przez zachodnie mocarstwa jest niebezpieczne dla Kenijczyków, ponieważ może doprowadzić do wyniszczenia społeczeństwa i zagłady ludzkości”. Biskupi przypomnieli, że te same organizacje, które chętnie „w imię dobra kobiety” wspierają aborcję, nie chcą już wspierać ośrodków dla matek z dziećmi, porodówek czy dożywiania, nie mówiąc o finansowaniu leków na wciąż zbierającą śmiertelne żniwo malarię.

Jak to działa?

Kiedy Kościół w Kenii ujawnił, że pod przykrywką „kampanii przeciwko tężcowi” chce się dokonać masowej sterylizacji kobiet, władze stwierdziły, że oskarżenia są bezpodstawne. Jednak ani władze kraju, ani przedstawiciele organizacji rozprowadzających szczepionkę nie chciały się zgodzić na jej ponowne przebadanie pod kątem „skutków ubocznych”, czyli sterylizacyjnych. Kilka fiolek jednak wykradziono i przebadano w siedmiu niezależnych specjalistycznych laboratoriach w Kenii i Republice Południowej Afryki. Obawy okazały się uzasadnione. Szczepionka powoduje nieodwracalną sterylizację po zażyciu piątej dawki leku. W Kenii szczepienia wstrzymano, gdy milion kobiet przyjęło trzecią dawkę, co nie wywołało jeszcze antykoncepcyjnych skutków. Szczepionka wstrzyknięta nie będącej w ciąży kobiecie spowoduje powstanie w jej organizmie specjalnych przeciwciał. Jeśli w tym czasie dojdzie do zapłodnienia, zniszczony zostanie produkowany w trakcie ciąży hormon hCG (gonadotropina kosmówkowa). To zaś spowoduje trwałą niepłodność. Ostatecznie szczepienia wstrzymano, kiedy Stowarzyszenie Katolickich Lekarzy Kenii przedstawiło dowody na to, że podobne akcje sterylizacyjne WHO przeprowadziło już m.in. na Filipinach, w Meksyku i Nikaragui. – Pod pozorem troski o pomoc w walce ze śmiertelną w 80 proc. chorobą, na którą najbardziej narażone są kobiety w połogu i noworodki podczas porodu odbywającego się w warunkach niezachowania zasad higieny (np. na ziemi, w namiocie, w chatach itp.), prowadzi się działania mające na celu wywołanie takiej reakcji immunologicznej w organizmie kobiety, aby po poczęciu nie doszło do rozwoju dziecka – mówi Aleksandra Brzemia-Bonarek, prawniczka z UPJP2 w Krakowie. WHO często reklamuje swe działania jako troskę o zbilansowany rozwój ludzkiej populacji w świecie przy ograniczonych zasobach naturalnych naszej planety. – Ograniczenie dzietności, do czego działania WHO w tym przypadku zmierzają w krajach tzw. Trzeciego Świata, jest w istocie działaniem neokolonialnym, urągającym deklarowanej przez kraje stowarzyszone przy ONZ zasadzie równości praw wszystkich ludzi na ziemi. Nie służy również zdrowiu tych ludzi – mówi Brzemia-Bonarek. Wysterylizowanie nieświadomych niczego afrykańskich kobiet oznacza też pogorszenie ich statusu w społeczeństwie. Bezpłodne kobiety będą opuszczane przez mężów, spotkają się z ostracyzmem społecznym, spadną na najniższą pozycję w hierarchii rodziny, plemienia, lokalnej społeczności. To będzie oznaczało nie tylko społeczną, ale także faktyczną ich poniewierkę jako osób bezproduktywnych, a zatem bez praw i bez godności. Konsekwencją zaburzenia rozrodu w rejonach objętych szczepieniem mogą być „wyprawy po żony” zdesperowanych mężczyzn, czyli faktyczne porwania kobiet w celu zapewnienia sobie potomstwa. Dziecko w Afryce wciąż jest skarbem. Jednak międzynarodowe organizacje pomocowe nie rozumieją potrzeb mieszkańców Czarnego Lądu.

Kościół dba o zdrowie

– Kościół próbuje się przedstawiać jako głównego hamulcowego wszelkiego rozwoju. A to właśnie misjonarki i misjonarze byli pierwszymi, którzy szczepili ludzi – podkreśla doktor Karanja. Aktualnie Kościół jest największym partnerem kenijskich władz, gdy chodzi o ochronę zdrowia, prowadząc 40 proc. wszystkich placówek służby zdrowia w tym kraju. Mówimy tu o 58 szpitalach, 83 ośrodkach zdrowia, 311 ambulatoriach i 17 specjalistycznych ośrodkach medycznych. „Narzucenie komuś sterylizacji stanowi naruszenie godności i nietykalności osoby ludzkiej” – głosi dokument watykańskiej Kongregacji Nauki Wiary. W Rzymskim Statucie Międzynarodowego Trybunału Karnego przymusowa sterylizacja określona jest jako zbrodnia przeciwko ludzkości. Papież Franciszek przypomniał niedawno, że „bawienie się życiem” to grzech wobec Boga Stwórcy. Użycie szczepionki z ukrytym dodatkowym składnikiem blokującym rozmnażanie się człowieka uderza w rodzinę i jej stabilność, a co za tym idzie – w przyszłość i stabilność społeczeństwa. Podważa wiarę w dobroczynne działanie szczepionek. Narusza podstawowe prawa człowieka i podkopuje autorytet organizacji (a także konkretnych ludzi dobrej woli oddających się pracy w Afryce), które dążą do poprawy życia i zdrowia mieszkańców tego kontynentu, który jest przecież kolebką ludzkości.

Źródło: http://gosc.pl/doc/2297468.Szczepionka-bezplodnosci/2


a48 58297

Grom z jasnego nieba – to chyba najtrafniejsze określenie na wejście w kampanię prezydencką, jakie poczynił kandydat PiSu, Andrzej Duda. Sądzę, że nikt nie spodziewał się takiej petardy na start po tym kandydacie. Szczególnie biorąc pod uwagę jego dotychczasową działalność na rzecz promocji swojej kandydatury. Praktycznie brak kampanii na szczeblu centralnym i skupianie się tylko na objeżdżaniu powiatów i docieraniu do lokalnych działaczy PiSu. Do tej pory epitety takie jak: nudny, mdły, nijaki, anonimowy, bezsilny w stosunku do Dudy nie były przekłamaniem. Ta kandydatura śmieszyła, była odbierana jako nieporozumienie. Kolejna kompromitacja PiSu – niby młody kandydat a działa jakiś stary PiSior, geriatryczny zramolały politykier. Toteż wszyscy go zlekceważyli, z Bronisławem Komorowskim na czele.


Nagle okazało się, że to urzędujący prezydent jest obciachowcem, a nie jak to zawsze było, przedstawiciel Prawa i Sprawiedliwości, który uosabiał ciemngrodzianina i oszołomowatego zgreda. Andrzej Duda swoim jestestwem obnaża braki wizerunkowe „Bula”. Raczej to on jest teraz światłą nowoczesną postacią, a zgredem jest Bronek.

Widać było, że Duda, na konwencji dał z siebie wszystko, a może jeszcze więcej. Pokazał energię, przebojowość, chęć pogonienia z budy dotychczasowego gospodarza. Sprawia wrażenie autentycznego patrioty, wykształconego, z dobrym rodowodem. Prawdziwego Polaka. Na tym tle wujas Bronek wypada jak partacz. Partacz zalatujący przaśnym orłem z czekolady czy rzucaniem iż oskarżenia o fałszerstwa wyborcze to oskarżenia pod adresem całej Polski. Chałturszczyk i figurant, który przesiedział biernie całą kadencję pod żyrandolem.

Konwencja Dudy ożywiła liderów opinii. Wcześniej nie dawano wiary w sukces kandydata PiS, pisano raczej, że II tura byłaby osiągnięciem. Teraz jest inaczej, retoryka uległa zmianie. Przeciwstawne obozy, jeden za utrzymaniem status quo, drugi przychylny opozycji poczuły krew, potrzebę walki. Ta kampania to będzie walka na noże a „żyrandol” ma już z kim przegrać.

Wystąpienie prezydenta Komorowskiego na piątkowym zjeździe partyjnym to obraz buty, nonszalancji, apatii, nędzy i rozpaczy. Obraz mijającej kadencji i sposobu bycia obecnej głowy państwa – lekceważenie obywateli. Wyglądało to jak wyglądało, bo nikt nie przewidział, że konwencja Dudy będzie w stanie tak dotkliwe skontrastować wizerunki obu kandydatów.

O ile wizerunkowo Duda wypadł oszałamiająco, tak merytorycznie bieda kompletna. O merytoryce wystąpienia „bula” nie ma w ogóle sensu wspominać – brak jakiegokolwiek niezależnego prowadzenia spraw Polski, figurant ma figurować chowając się przed robieniem polityki za garsoną Kłamacz, której działalność w mojej ocenie jest skrajnie niszczycielska dla kraju. Duda z kolei pięknie mówił o niczym. Merytorycznie skończyło się na kilku socjalistycznych i skrajnie populistycznych obietnicach. Obiecał na przykład projekt ustawy skracającej wiek emerytalny. Jako leitmotiv dla głupasków, których trzeba mamić tanimi obietnicami. Ale taka jest większość wyborców niestety. Obiecanka absurdalna, nawet jak zgłosi taką inicjatywkę ustawodawczą to Kłamacz się nią podetrze, a poza tym, jest członkiem partii, która ma odpowiednią liczbę posłów do zgłaszania inicjatywy ustawodawczej więc urząd prezydenta tu nic nie zmienia. Ergo, Andrzej Duda to nie polityk z mojej bajki, ale w II turze na niego zagłosuję, bo jest bardziej reprezentatywny od „bula”.

Dzisiaj natomiast odbyła się konwencja polityka z mojej bajki, Janusza Korwin-Mikkego, której wydźwięk był całkowicie odwrotny od tej PiSowskiej. Wizerunkowa klapa, merytoryczne bogactwo. Nie było żadnych występów artystycznych, żadnych aktorów, tylko 100% polityki. Widać od razu, że celem tej kampanii nie jest fotel prezydenta tylko promowanie ile wlezie partii, przed jesiennymi wyborami do parlamentu.

Korwin się zmienił. Choć nadal jest chodzącym fejmem, skandalem i kontrowersją, to do łatki ogromnego autorytetu i wielkiego ideologa dorzucił profesjonalizm. Kiedyś nie do pomyślenia było, żeby używał takich zwrotów, jak „zrobiliśmy badania społeczne” czy czytał z kartki przemówienie. Zawsze improwizował. Teraz realizuje przemyślany plan. Widać już czym będzie grał w kampanii. Tym co jest niedostępne dla wszystkich kontrkandydatów. Wodzowską renomą. Wielką osobowością. Wystąpienie na konwencji składające się z cytowania wielkich, podczas gdy sam jest ideologiem z autorytetem ma pozycjonować go na tle pozostałych kandydatów jako mędrca politycznego, doświadczonego męża stanu, ma karcić po dziadkowsku wszystkich tych politykierów, którzy nie dorastają mu do pięt. Ma być wielkim politykiem nie utożsamiającym się ze współczesną klasą polityczną. To ciągłe powoływanie się na Winstona Churchila na konwencji… dla mnie bomba. Gra idzie o 15% elektoratu buntu na jesieni, który w każdych wyborach parlamentarnych pokazuje czerwoną kartkę klasie politycznej. Wipler sprofesjonalizował Korwin-Mikkego. Wszystko idzie zgodnie ze sporządzonym planem.

Wystąpienie Andrzeja Dudy tak bardzo obnażyło przaśniacki wizerunek „żyrandola”, że aż obóz przychylny prezydentowi z nerwów stracił rozumek. Mój ulubiony publicysta, ( do momentu, kiedy nie mówi o Grzegorzu Braunie, czy Januszu Korwin-Mikke) Łukasz Warzecha porównując wystąpienia Dudy i Komorowskiego dokonał alegorii, stwierdzając że to kandydata opozycji było jak najnowsze Porsche, a prezydenta niczym klepany Polonez. Każdy kto widział oba te wydarzenia i nie jest ani ślepy, ani głuchy stwierdzi, że istotnie tak było. A nawet jeśli nie, to publicysta ma prawo do subiektywnej opinii. Natomiast funkcjonariusz Telewizji Publicznej słysząc porównanie Warzechy, oskarżył go o to, że jest na liście płac sztabu Dudy i jest po prostu propagandystą i takie porównania, nie mieszczą się dla niego w jakichkolwiek standardach. No ale to przecież nic nowego, wiadomo że nie wolno chwalić opozycji w TVP. A TVP Info ustami Jacka Rakowieckiego wydało właśnie oświadczenie, że retoryka red. Warzechy była daleka od obiektywizmu. Publicystyka to coś subiektywnego, ocennego, jak publicysta ma komentować politykę, nie mogąc wyrażać własnej opinii? Korwin-Mikke kończył wystąpienie słowami, że idzie postęp, kończy się era mediów telewizyjnych, zaczyna internetowych w których słów prawdy nie da się wymazać. Jeśli rzeczywiście tak ma wyglądać postęp, to ja jestem postępowy. 
 
Źródło: pikio.pl 

A które przemówienie według was było najciekawsze i wyrażało zgodność z waszymi poglądami?
 
Janusz Korwin-Mikke na konwencji Partii KORWiN

https://www.youtube.com/watch?v=ImDl9vTXE4g


Przemówienie Andrzeja Dudy - konwencja kandydata PiS na prezydenta



B73Oj8RCIAAfTa  88c0d

Yousaf Al-Salafi, domniemany dowódca komórki Państwa Islamskiego (IS) w Pakistanie, wyznał podczas śledztwa, że otrzymywał fundusze ze Stanów Zjednoczonych, by rekrutować młodych bojowników do walki w Syrii.


Al-Salafi, mający pakistańsko-syryjskie pochodzenie, kilka miesięcy temu przedostał się z Syrii do Turcji. Tam został schwytany, jednak udało mu się zbiec. Pięć miesięcy temu dotarł do Pakistanu, gdzie zaczął tworzyć komórkę Państwa Islamskiego. W grudniu ub. roku pakistańskie służby zatrzymały go w Lahore.

Z powodu uwięzienia i przesłuchania Al-Salafiego Islamabad odwiedził ostatnio sekretarz stanu USA John Kerry i szef CENTCOM-u (US Central Command) gen. Lloyd Austin.

Al-Salafi zeznał między innymi, że rekrutował bojowników do walki w Syrii wraz z pakistańskim wspólnikiem, który był rzekomo imamem meczetu. Za każdego nowego dżihadystę otrzymywał około 600 dol.

Oficjalnie Amerykanie nie przyznają się do finansowania islamistów i potępili taki proceder. Nieoficjalnie wiadomo jednak, że środki na rekrutację nowych bojowników walczących z reżimem prezydenta Assada w Syrii, ich szkolenie oraz uzbrojenie wciąż płyną. Niedawno tzw. raport generałów – niezależnej komisji powołanej do zbadania afery Bengazigate – dowiódł, że śmierć amerykańskiego ambasadora w Libii Christophera Stevensa i trzech komandosów miała związek z finansowaniem i dozbrajaniem dżihadystów z Al-Kaidy. Ambasador zginął 11 września 2012 r. Jak wykazano, był on pierwszym w historii USA wysłannikiem, który miał porozumieć się z Al. Kaidą w Libii.

Według Al-Salafiego, Amerykanie, by zniwelować zarzuty o finansowanie grup przestępczych w celu realizacji własnych interesów, rozpoczęli ofensywę przeciwko organizacji IS w Iraku, ale nie w Syrii.

Prezydent Baszar Al-Assad w niedawnym wywiadzie udzielonym magazynowi „The Foreign Affairs” wspominał, że amerykańskie lotnictwo atakuje w Syrii nie cele islamistów, jak wcześniej deklarowano, lecz pozycje armii rządowej. Amerykanie, według syryjskiego przywódcy, bombardują pozycje wojsk syryjskich za każdym razem, gdy czynią one postęp i wypierają bojowników Islamskiego Państwa.

W Syrii obecnie walczą rekruci między innymi z Libii, Afganistanu, Pakistanu i Indii. Komórka Islamskiego Państwa w Pakistanie na razie ma niewielkie wpływy. Bojownicy rekrutowani są w miastach Lahore i Multan. Władze pakistańskie są przekonane, że lokalni radykałowie poradzą sobie z wpływami IS.

Administracja prezydenta Obamy zaproponowała w tegorocznym projekcie budżetu zwiększenie funduszy Pentagonu o 38 mld dol. Ponad 5 mld dol. ma być przeznaczone na „szkolenie i wyposażenie irackich sił zbrojnych oraz umiarkowanej opozycji w Syrii”.
 
Źródło: PCh24.pl


Bundeswehr-Faizabad-hanfover pic 80db6

Niemieckie wojska już wkrótce przyjadą do Polski na wielkie wspólne manewry. Kontyngent, który wyśle do Polski Berlin, będzie jednym z największych spośród państw NATO.


 W Polsce będzie w sumie ćwiczyło 1,7 tys. niemieckich żołnierzy. Jak wyjaśniła działania niemieckich wojsk kanclerz Niemiec, Angela Merkel trzeba wzmocnić gwarancję bezpieczeństwa dla Polski.

Niemcy unikali dotychczas zaangażowania za granicą, z uwagi na konotacje historyczne. Jednak konflikt na Ukrainie miał radykalnie zmienić niemiecką optykę. Inicjatywa RFN wysłania prawie 2 tys. żołnierzy do Polski ma być elementem szerszego programu zacieśnienia współpracy wojskowej Berlina z Warszawą.

Nie jest to pierwsze zaangażowanie Niemiec w kwestie bezpieczeństwa państw Europy Środkowowschodniej. Niemieckie myśliwce kontrolują przestrzeń powietrzną nad krajami bałtyckimi, zaś kompania niemieckich spadochroniarzy uzupełnia jednostkę USA stacjonującą od wiosny w krajach bałtyckich i Polsce. 

 
Źródło: pch24.pl





grzegorz-braun-podczas-i-marszu-opolskiego1 b7ce6

Grzegorz Braun w wywiadzie dla tygodnika "DoRzeczy" wyjątkowo otwarcie mówił o swoim radykalnych pomysłach na władzę. Jak stwierdził, monarchia jest najlepszym sposobem sprawowania władzy, a Komorowskiego, Tuska, Kopacz i Schetynę najchętniej ustawiłby "pod ścianą".


Grzegorz Braun to prawicowy publicysta, reżyser, monarchista i "bojownik o prawdę". W wyborach prezydenckich pokłada nadzieję w narodowcach, którzy wierzą w zamach na prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

O polityku stało się głośno, gdy trafił na tydzień do więzienia za obrazę sądu. Wyszedł z posiedzenia podczas procesu o pobicie policjantów. Na pytanie dziennikarzy "DoRzeczy" o wrażenia z pobytu w celi, Braun odpowiada: "Te obiekty i ta kadra świetnie przydadzą się, kiedy przed sady, a potem do więzień, jeśli nie pod ścianę będą trafiać ludzie rządzący Polską. Wymienię tylko tych z pierwszej półki: Komorowskiego, Tuska, Kopacz, Schetynę, Sikorskiego et concortes". Braun spędził w celi tydzień i wyszedł po zapłaceniu grzywny. Po tym incydencie nazwał siebie więźniem politycznym III RP.

W wywiadzie dla "DoRzeczy" reżyser podzielił się również zarysem swojego radykalnego plany wyborczego. Zamiast demokracji, która według niego jest systemem zepsutym i zakłamanym, Braun proponuje monarchię. - Horyzont moich marzeń to umrzeć jako poddany, nie jako obywatel - wyznaje kandydat na prezydenta. Co więcej, podkreśla że każdy powinien mieć dostęp do broni. Dzieci ma wychowywać Kościół, szkoła i strzelnica. Ta ostatnia powinna powstać przy każdej parafii. 
 
Źródło: se.pl 
 
KOMENTARZ: 
"Kościół, szkoła, strzelnica" - plan Grzegorza Brauna dla Polski...

Materiał video:

 https://www.youtube.com/watch?v=jqiVu1nJBkw




obama-poro a8707

"Było by miło, gdyby młode ofiary wojen - rozpoczętych przez ludzi starych i obcokrajowców - zaprotestowały i odmówiły udziału w walce. Niech prowokatorzy tej wojny sami stawią się na polu walki."


Prezydent Petro Poroszenko, któremu Stany Zjednoczone wraz z krajami europejskimi i NATO pomogły dojść do władzy po ubiegłorocznym przewrocie, oświadczył, iż nie "nie ma wątpliwości", że amerykańscy podatnicy dostarczą mu śmiercionośnego uzbrojenia, którym on pragnie walczyć z separatystami na wschodniej Ukrainie. Ja również nigdy nie miałem co do tego najmniejszych wątpliwości. Oczywiście wszystko to ma na celu powstrzymanie "rosyjskiej agresji". Ekspansjonizm NATO nigdy nie jest brany pod uwagę jako istotny czynnik w tej bardzo groźnej wojnie.

Nasza polityka względem Ukrainy jest bardzo daleka od "neutralności", trzymania się z dala od wewnętrznych spraw innych nacji czy też unikania wiążących sojuszy. Znacznie bardziej chodzi tu o pełnie funkcji policjanta całego globu i domaganie się przyznania tytułu największego producenta broni w historii. Kompleks przemysłowo-zbrojeniowy musi być bardzo rad z towarzyszącego mu nieustannie powodzenia.

Jestem pewien, że neokoni również nie posiadają się z radości. I niestety wygląda na to, że senator Lindsey Graham może zdołać przeforsować swoje poglądy i bardziej zaangażować wojsko amerykańskie w konflikt.

Forsowana potrzeba przekazania przez nas broni Ukrainie wynika z potrzeby walki z wojskami rosyjskimi, rzekomo już obecnymi na Ukrainie. Jednakże owi propagandziści nigdy nie przedkładają żadnych dowodów na poparcie tego twierdzenia.

Obie strony konfliktu obecnie rekrutują, a nawet przeprowadzają pobór młodych ludzi celem przygotowania ich do walki. Oczywistym jest jednak, że działaniom tym towarzyszy narastający opór. Było by miło, gdyby młode ofiary wojen - rozpoczętych przez ludzi starych i obcokrajowców - zaprotestowały i odmówiły udziału w walce. Niech prowokatorzy tej wojny sami stawią się na polu walki.

 
 
Źródło: ronpaul.pl / ronpaulinstitute.org
Przełożył: Riddickerr 
 
Materiał video: 
https://www.youtube.com/watch?v=sRtjKEq8vr4


images c2583

Ukraiński parlament zaostrzył środki dyscypliny wojskowej. Od tej chwili każdy dowódca pododdziału ukraińskiej armii będzie mógł wydać rozkaz rozstrzelania żołnierza, którego uzna za dezertera.

Autorami projektu ustawy o wzmocnieniu odpowiedzialności żołnierzy i dodatkowym pełnomocnictwach dla dowódców (Nr 1762) są deputowani Frontu Ludowego. Na mocy nowej ustawy za niewypełnienie wojskowego obowiązku, to jest "nieposłuszeństwo lub samowolne opuszczenie pozycji bojowej" możliwe będzie "użycie siły" aż do rozstrzelania włącznie. Wprowadza się także karę aresztu do 9 dni za nadużywanie alkoholu na służbie. 
 
Źródło: korrespondent.net/kresy.pl